31 sierpnia 2014

Dlaczego warto nie prostować włosów ? Moje spostrzeżenia po 3 miesiącach od odstawienia prostownicy.

Właśnie czytacie posta dziewczyny, która od 8 lat codziennie prostowała włosy. Nie wyobrażałam sobie nie mieć wyprostowanych włosów. Do 2 klasy gimnazjum zawsze miałam włosy związane w kucyk z grzywką lub bez. Rozpuszczenie włosów było dla mnie dosłownie jak kara. Pierwszy raz miałam włosy prostowane w 6 klasie podstawówki na zakończenie roku. Poszłam do fryzjerki, aby zrobiła mi grzywkę i wyprostowała włosy. Tak mi się moje proste włosy spodobały, że od 2 klasy gimnazjum zaczęłam notorycznie prostować włosy. Moje włosy są grube i ciężkie, dlatego też ta czynność zajmowała mi ok. 30 minut rano. Tak dzień w dzień czynność tą powtarzałam, a i tak jak tylko wyszłam na dwór miałam lekko pokręcone. Można powiedzieć, że włosy zniszczone, a efektu brak.
W tamtym roku przymierzałam się, aby odstawić prostownicę, miałam grzywkę prosto ściętą na czoło i kompletnie nie mogłam się przyzwyczaić do pofalowanych włosów. Prostownica znów poszła w ruch.
Moje włosy przez te 8 lat były wysuszone, matowe, końcówki ciągle się rozdwajały, a fryzura była oklapnięta.
Po wyprostowaniu wyglądały one tak:
Ładne grube włosy no i przede wszystkim proste! Ale już po kilku godzinach wyglądały tak:

Oklapnięte, pojedyncze włosy się elektryzowały, a cały ich wygląd był niezbyt zadowalający. Stan moich włosów był po prostu tragiczny.
Przyszedł taki dzień w którym powiedziałam dość i patrząc na stan moich włosów po prostu odstawiłam prostownicę. Ten dzień to 5 czerwca 2014 roku. Z początku trudno było mi się przyzwyczaić do moich falowanych włosów, ale z biegiem czasu je pokochałam.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było pójście do fryzjera. Nie patrzyłam na to, że będę miała krótsze włosy tylko powiedziałam "ścinamy wszystkie popalone włosy", poszło około 3-4 cm.
W ruch poszły odżywki, maski, oleje, aby tylko uratować włosy.

Poprawę zobaczyłam po około 2 tygodniach. Teraz opiszę Wam jakie zauważyłam różnice w stanie włosów po odstawieniu prostownicy.

Nawilżenie - gdy włosy były prostowane, raz dwa stały się suche, "skrzypiące" i nie przyjemne w dotyku. Teraz gdy nie dostają tego cieplnego kopa są o wiele milsze w dotyku i nawilżone. Kondycja ich się znacznie poprawiła.

Miękkość - przy prostowaniu włosy były dosłownie jak siano. Maski i inne specyfiki pomagały ale tylko na chwilę. Teraz mam manię dotykania swoich włosów, nie pamiętam kiedy były tak mięciutkie i jedwabiste w dotyku. Zyskały na sprężystości i nie są już oklapnięte. Odstawienie prostownicy dodało im objętości.

Blask - co tu dużo mówić, włosy wyprostowane były dosłownie matowe. Po ok. 1,5 miesiąca po odstawieniu prostownicy i ciągłej pielęgnacji włosów, stały się błyszczące.

Wilgotność - włosy, które są zniszczone pochłaniają większą ilość wody, która jest w powietrzu. Stąd efekt, po wyprostowaniu włosów i szczególnie w jesień, że jak wychodziłam z domu włosy zaczęły się kręcić. Teraz nie zauważyłam, aby wilgoć cokolwiek ich "ruszała".

Końcówki - wiadomo, że gdy włosy są traktowane wysoką temperaturą, końcówki się palą i momentalnie rozdwajają. Nie wygląda to fajnie bo końce włosów są poszarpane i rozchodzą się na wszystkie strony. Teraz rozdwojonych końcówek trzeba ze świecą szukać.

Układanie - włosy od razu po prostowaniu były w miarę puszyste. Po ok. 1-2 godzinach stawały się oklapnięte, strączkowate, niektóre pasma się rozdzielały i w ogóle włosy były "bez życia". Dodatkowo tak jak wcześniej wspominałam końcówki się rozdwajały i puszyły.

Czas - rano na makijażu i prostowaniu włosów potrafiłam spędzić godzinę. Teraz zajmuje mi to góra 25 minut i mam czas zjeść śniadanie, co wcześniej graniczyło z cudem!

Nie susze włosów suszarką tylko wysychają one naturalnie. Miło teraz jest patrzeć na zdrowe, zadbane i lśniące włosy, a nie oklapnięte pasma.
Tak wyglądają po prawie 3 miesiącach od odstawienia prostownicy:

bez flasha

Z flashem

O dziwo moje włosy nie są bardzo kręcone tylko układają się w fale. Silne kręcenie było skutkiem najprawdopodobniej prostowania i wysokiej temperatury. Paliłam swoje włosy temperaturą 220 stopni Celsjusza!

Ostatnio zauważyłam, że w słońcu mam piękne rudawe refleksy. Zaznaczę, że moje włosy nigdy nie były farbowane.

Warto odstawić prostownicę i pokochać swoje włosy takimi jakie są. Ja tak zrobiłam i jestem bardzo zadowolona :)

Przedstawię Wam moją aktualną pielęgnacje:
Szampon Timotei z kokosem - moje włosy te szampony uwielbiają
Odżywka z naturalnym kolagenem
Olejek Babydream do olejowania włosów 2-3 razy w tygodniu
Szampon Babydream do zmywania olei
Odżywka Naturia z miodem i cytryną
Olejek arganowy na zabezpieczenie końcówek
Odżywka błyskawiczna Marion do włosów zniszczonych - w ciągu dnia.

Prostujecie włosy codziennie czy okazyjnie? Ja od 3 miesięcy nie prostowałam ani razu włosów, ale myślę, że okazyjnie jeszcze się skuszę. 

29 sierpnia 2014

Exlusive Krem do stóp pielęgnacyjny | Mistrz w kategorii wydajność.

Kremy do stóp używam teraz regularnie. Do pielęgnacji kremami dochodzi tarka lub omega no i oczywiście peelingi. Mam odwieczne problemy z odciskami po chodzeniu na butach w obcasach. Profilaktyczna pielęgnacja bardzo pomaga w zmniejszaniu oraz zapobieganiu odciskom.


Obietnice producenta
Doskonale pielęgnuje i dezodoruje skórę stóp. Regularnie stosowane poprawia jej wygląd. Zmiękcza i wygładza stwardniały, zrogowaciały naskórek, zapobiega pękaniu skóry. Skutecznie hamuje pocenie się stóp. Przynosi ulgę zmniejszając obrzęki. Zapewnia uczucie świeżości.



Opakowanie
Jak w większości kremów do stóp. Zielona grafika, nie ma dużego natłoku informacji. Zamykanie na klik co jest bardzo praktyczne.

Konsystencja | Zapach
Konsystencja jest bardzo lekka, nie podoba mi się to, że po rozsmarowaniu przeistacza się praktycznie w wodę. Zapach jest mocno mentolowy, co sprawia, że stopy są odświeżone.



Aplikacja
Kremy do stóp nakładam na skórę 2 razy dziennie - rano i wieczorem. Wmasowuje kolistymi ruchami w czystą skórę.

Działanie
Krem stosowałam regularnie. Tak jak napisałam wcześniej zmieniał się w wodną konsystencje, co mi niezbyt odpowiadało. Po zastosowaniu czułam mega odświeżenie ze względu na mentolowy zapach. No i to by były te plusy. Krem kompletnie nie pielęgnował skóry, aplikując krem wieczorem, rano skóra już była sucha. U mnie nie sprawdziły się obietnice producenta. Nie poprawił wyglądu, nie zmiękczył skóry, nie zmniejszył obrzęków. Po prostu totalna klapa.

Wydajność
Opakowanie 75 ml starczyło mi na niecałe 2 tygodnie. Dla mnie jest to naprawdę kiepska wydajność, bo kremy tej gramatury starczały mi na ponad miesiąc.

Cena: ok. 5 zł / 75 ml

Sprawdził się u Was ten krem? Teraz używam kremu Shefoot i póki co jestem zadowolona :)

28 sierpnia 2014

Golden Rose Color Expert Nail Lacquer | 22

Dawno Wam nie pokazywałam żadnego lakieru. W lipcu odwiedziłam wysepkę Golden Rose i zaopatrzyła się w dwa lakiery. Dzisiaj pokaże Wam jeden z nich.








Lakier Golden Rose o numerze 22. Jest to mieszanka jasnego różu i pomarańczu tworząc lekki koral. W większości przeważa tutaj róż. Lakier jest kremowy bez shimmera czy innych dodatkowych atrakcji.
Konsystencja jest lekko gęsta. Tutaj widzicie 2 warstwy, ale na kciuku można zauważyć, że lakier lekko prześwituje. Z wysychaniem nie ma problemów, kilka minut wystarczy by lakier wysechł.
U mnie utrzymał się on tylko 2 dni, więc nie jest to rewelacyjny wynik.
Pędzelek jest dość szeroki, co mi ułatwia aplikacje lakieru na płytkę.

Cena: ok. 6 zł / 10,2 ml

Macie lakiery z tej serii?

26 sierpnia 2014

Isana | Peeling kwiat jabłoni i limonka - edycja limitowana

Peelingi uwielbiam. To pierwsze zdanie, a w sumie dwa słowa jakie mogę napisać w notce o peelingach. Najbardziej lubię te cukrowe po których skóra jest cała czerwona i widocznie wygładzona. Teraz moja skóra stała się wrażliwa, więc wybieram te peelingi, które są w formie żelu. Podczas ostatnich zakupów w moje ręce wpadł żel peelingujący z Isany kwiat jabłoni i limonka. Z racji, że jest to edycja limitowana, nie zastanawiałam się chwili czy go kupić. Do tego też doszła niska cena, ja kupiłam na promocji za 3.99 zł.


Obietnice producenta
Peeling dogłębnie oczyszcza skórę, roztacza owocowy, świeży zapach. Drobnoziarnisty peeling delikatnie usuwa wszelkie zanieczyszczenia i obumarłe fragmenty naskórka, W efekcie poprawia się struktura skóry, która wygląda zdrowo i lśniąco.


Opakowanie
Z tych co lubię, stoi na nakrętce zamykanej na klik. Przy tej konsystencji jednak trzeba uważać na to "stanie na głowie". Niestety naklejka zniszczyła się już po około 2 użyciach, co widzicie na zdjęciu wyżej.

Konsystencja | Zapach
Peeling ma konsystencje bardzo rzadką. Należy uważać na to jak trzymamy otwartą butelkę, ponieważ ja kilka razy miałam tak, że gdy nakładałam peeling na rękę, z butelki w tym czasie ubywał produkt. Tym samym spada jego wydajność.
Drobinki zatopione w żelu są małe, a sam żel jest zielonego koloru. Substancja ścieralna to najprawdopodobniej plastik. Na próżno doszukiwać się tu naturalnych składników, jak np. sproszkowanych pestek moreli.
Zapach jest letni, orzeźwiający i pachnie dokładnie tak jak przedstawił to producent - kwiat jabłoni i limonka. Zapach lekko kwaśny, ale także soczysty.



Aplikacja
Peeling stosuje zawsze wieczorem, około 3-4 razy w tygodniu. Na mokrą skórę nakładam peeling i lekko masuje. Spłukuje ciepłą wodą, mimo to, że drobinki się nie rozpuszczają w wodzie nie ma problemu z ich zmyciem. Zawsze gdy spłukuje peeling wodą, pocieram skórę delikatnie dłonią.


Działanie
Stopień ścierania jest jak dla mnie bardzo dobry. Tak jak na początku zaznaczyłam, że mam skórę lekko wrażliwą i odczucia mogę mieć nie co inne. Drobinki nie rozpuszczają się w wodzie, co jest dużym plusem, ponieważ nie trzeba się śpieszyć z wykonaniem masażu skóry i jej złuszczania. Skóra po wykonaniu tej czynności jest lekko czerwona i wygładzona. Obumarły naskórek jest z pewnością usunięty i pozwala na lepsze wchłanianie się balsamów. Nie zostawia tłustego filmu na skórze - nie posiada parafiny.

Wydajność
Określiłabym ją jako średnią. Wszystko zależy od tego ile razy w tygodniu używa się peelingu, w jakich ilościach. Ze względu na rzadką konsystencje nie będzie ona zadowalająca.

Cena: 4,99 zł / 200 ml
W promocji można dostać za 3,99 zł.


Dobry peeling za niską cenę. Szkoda, że to edycja limitowana, ale z pewnością szykują coś na jesień/zima :)

Próbowałyście?

25 sierpnia 2014

Poniedziałek z Yankee Candle | Pineapple Cilantro

Zapachy owocowe są pierwsze w kolejce jeżeli chodzi o wybór kosmetyków, czy właśnie wosków do kominka. Ulubionymi owocami do jedzenia są banany, pomarańcze, ananasy, mandarynki, truskawki. Takie same rodzaje przodują w kosmetykach pielęgnacyjnych. Dzisiaj przedstawię Wam bardzo soczysty wosk zapachowy : pineapple cilantro 




Wyczuwalne aromaty : ananas, kolendra

Zapach i smak ananasa bardzo lubię, chociaż muszę przyznać, że szczypią po nim usta ze względu na wysoką zawartość witaminy C.
Aromat wosku "Pineapple Cilantro" jest soczysty, owocowy i myślę, że w sam raz na letnie deszczowe dni. Bardzo dobrze wyczuwalny jest słodki zapach ananasa, który w tym duecie gra pierwsze skrzypce. Nie mogłam skojarzyć jak pachnie kolendra, dopiero buszowanie w internecie dało mi odpowiedź, że posiekana kolendra ma zapach podobny do pomarańczy. Ja w oddali czułam gdzieś zapach cytrusów, więc wiele się nie pomyliłam :)
Aromat ananasa i kolendry nie jest ciężki i nie powoduje zawrotów głowy chyba, że zamkniemy się w małym pomieszczeniu.
Po zgaszeniu świeczki w kominku, zapach unosi się przez dobrych kilka godzin w powietrzu.

Cena: 7 zł / 22g
Możecie kupić tutaj

Lubicie owocowe zapachy?

24 sierpnia 2014

Nivea | Żel - krem do mycia twarzy.

Na napisanie tej recenzji zbierałam się już od dłuższego czasu i nie wiedząc czemu nie mogłam jej napisać. Dzisiaj się zmotywowałam i napiszę Wam o moim ulubieńcu ostatnich miesięcy.
Na początku opiszę w skrócie jak wygląda mój wieczorny rytuał pielęgnacyjny, chociaż o tym będzie osobny post.
1. Płyn micelarny
2. Preparat do mycia twarzy
3. Tonik
4. Krem pod oczy
5. Krem na noc.

Dzisiaj chcę Wam pokazać jeden z moich ulubionych produktów, odnoszących się do punktu 2. Twarz oczyszczam tylko wieczorem, a rano przemywam wodą bez kosmetyku.

Nivea żel - krem do mycia twarzy


Opakowanie
Krem zamknięty jest w dość miękkim opakowaniu, z zamykaniem na klik - chwała mu!. Podoba mi się prosta szata graficzna i lekko różowy kolor. Pod koniec trzeba będzie pewnie rozciąć opakowanie.


Obietnice producenta
Produkt przeznaczony jest dla skóry suchej i wrażliwej. Jego zadaniem jest dogłębne oczyszczenie skóry, a przy tym nawilżenie i złagodzenie. 

Konsystencja | Zapach
Żel - krem ma właściwie konsystencja kremu do twarzy, gęstego i treściwego. Na próżno tu szukać jakiejkolwiek formy klejącego żelu. Mi ta konsystencja jak najbardziej odpowiada i powiem więcej, że wolę krem niż żel do mycia twarzy. Żel - krem zawiera też w sobie malutkie kuleczki, które jak już się na nie trafi delikatnie muskają skórę. Zapach jest delikatny, podobny trochę do klasycznego kremu Nivea, a jednak z kwiatową nutką. 


Aplikacja
Tak jak wspominałam wcześniej, żel-krem stosuje tylko wieczorem po demakijażu skóry płynem micelarnym. Na zwilżoną skórę twarzy nanoszę żel-krem wielkości dużego ziarna grochu. Rozprowadzam masując skórę twarzy przez około 1-2 minuty. Spłukuje letnią wodą i wydawać by się mogło, że ciężko się będzie zmywać - tak nie jest :) 



Działanie
Zawsze gdy stosowałam preparaty do mycia twarzy, po ich użyciu czułam nie miłe ściągnięcie skóry pod oczami. Z takiego względu, że skóra jest cienka, bardziej działają na nią czynniki wysuszające. Po zastosowaniu wyżej opisanego kremu, po raz pierwszy nie odczułam tego ściągnięcia. Skóra jest nawilżona, oczyszczona i przyjemnie miękka - dawno takiego efektu nie miałam po użyciu samego preparatu do mycia. Można by powiedzieć, że efekt jak po kremie na noc. Parafina znajduje się na 3 miejscu, ale jako, że preparat jest zmywany wodą po ok. 2 minutach nie wiele ona zadziała. Nie zauważyłam niczego takiego jak zapychanie skóry. Dodatkowym plusem jest to, że podczas masowania skóry nie sprawia uczucia oblepienia twarzy tak jak w przypadku żelu.

Wydajność
Krem jest wydajny, używam go od początku czerwca, a zostało mi w tubce jeszcze 1/3 kremu.

Cena: ok. 13 zł / 150 ml
Ja ostatnio kupiłam na promocji w Naturze za 9,99 zł

Żel - krem do mycia twarzy Nivea stał się moim osobistym hitem i już zakupiłam drugie opakowanie.

Jakie polecacie kremy do mycia twarzy? Nowością w Rossmanach jest emulsja do mycia twarzy z Alterry, bardzo podobna do tej wersji z dziką różą. Będę musiała wypróbować :)

22 sierpnia 2014

Eveline | SOS Lash Booster multifukcyjne serum do rzęs + efekt po miesiącu stosowania.

Moje rzęsy są krótkie i dość proste, od razu mówię, że mam to po mamie :) Kiedyś zaczęłam stosować preparat do stymulacji wzrostu rzęs, ale szybko znalazł się na dnie szafy - z lenistwa. Teraz zawzięłam się i przez ostatni miesiąc stosowałam rano i wieczorem odżywkę do rzęs Eveline z olejkiem arganowym.



Opakowanie
Serum do rzęs zamknięte jest w takim samym opakowaniu jak tusze do rzęs. Zawiera szczoteczkę silikonową, która bardzo ułatwia aplikacje. Dodatkowo zapakowane jest w kartonik, który posiada wszelkie informacje na temat produktu. Szczoteczka ma krótkie wypustki i lekko rozszerza się na środku.




Obietnice producenta
Producent zapewnia, że rzęsy będą wydłużone, wzmocnione, odżywione, zregenerowane, nie będą wypadały, urosną i zwiększą swoją objętość.
Serum zawiera olejek arganowy. Działa jako serum odbudowujące, aktywator wzrostu i baza pod tusz.

Konsystencja | Zapach
Serum ma konsystencje kremu o zabarwieniu białym, podejrzewam, że jest ona dość lekka ponieważ nie oblepia rzęs i nie stają się one ciężkie. Produkt nie dostanie się do naszych oczu, chyba, że włożymy tam szczoteczkę :). Zapach przy aplikacji jest nie wyczuwalny, aczkolwiek gdyby bliżej powąchać to jest bardzo chemiczny.


Aplikacja
Ja stosowałam serum rano i wieczorem. W sumie to tak jak zaleca producent, rano jako baza pod tusz i wieczorem na oczyszczone rzęsy. Dokładnie miesiąc temu zaczęłam stosować więc będziecie mogły zobaczyć efekty po takim czasie. Po nałożeniu szczoteczką serum co jest bajecznie proste, rzęsy są białe. Wygląda się wtedy jakby rzęsy były śniegiem oprószone. Na noc to nie przeszkadza, jednak na dzień wydawać by się mogło, że będzie to stanowić problem. Nic mylnego, serum wchłania się po ok. 1-2 minutach. Ja nakładam je przed kremem do twarzy, więc jak będę chciała malować rzęsy tuszem, biały nalot zniknie. Jako baza pod tusz sprawdza się dość dobrze.

Działanie 
Po ok. 1,5 tygodnia zauważyłam, że podczas demakijażu oczu, nie ma ani jednej rzęsy na płatku kosmetycznym. Znak, że serum zapobiega wypadaniu i teraz się cały czas to utrzymuje. Bez tuszu wyglądam jakbym nie miała rzęs, a teraz są one lekko widoczne i podkręcone. Serum sprawiło, że rzęsy stały się gęstsze, wzmocnione. Jeżeli chodzi o wydłużenie to widać, że jest, jednak na spektakularne efekty trzeba jeszcze trochę poczekać. Jak możecie zobaczyć na zdjęciu "przed" miałam luki pomiędzy niektórymi partiami rzęs, a na zdjęciu "po" są one mniej widoczne.
Produkt nie wywołał podrażnienia oczu, łzawienia ani zamglonego spojrzenia.


Z serum jestem zadowolona, praktycznie wszystkie obietnice producenta się spełniły - nie mogę nic powiedzieć o odżywieniu i regeneracji, ale skoro nie wypadają to coś w tym jest.
Ja będę dalej systematycznie je stosować i wyczekujcie posta za miesiąc z aktualizacją efektów.

Cena: 15 zł / 10 ml

Jakie odżywki stosujecie do rzęs?

21 sierpnia 2014

Krem który uzależnia - Ziaja krem do rąk z proteinami jedwabiu i prowitaminą B5.

Kremy do rąk są moją największą zmorą w kosmetyce. Bywają takie dni, że ręce kremuje 10 razy dziennie, a czasami jest tak, że przez tydzień moje dłonie nie miały styczności z kremem. Są takie produkty do nawilżania rąk, które wręcz zachęcają swoim wyglądem i działaniem do używania, ale też uzależniają. Ja taki znalazłam i dzisiaj Wam o nim opowiem.


Opakowanie jest w moim guście. Przejrzystość, motyw ornamentu, zachowanie minimalizmu w informacjach dla odbiorcy jest jak najbardziej na plus.Obietnice producenta nie są z kosmosu, a zapewnienia znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. Krem z zakręcanym korkiem to dla mnie mały minus, ale rekompensuje to jego działanie.



Wyciśnięty krem wielkości ziarna grochu starcza na aplikacje całych dłoni. Krem ma konsystencje średnio rzadką w kierunku gęstej. Po rozsmarowaniu staje się lekko wodnisty. Zawsze gdy nakładam jakikolwiek krem, staram się wykonywać masaż dłoni, aby pobudzić krążenie.


Szybka wchłanialność jedwabnego dziecka Ziai jest dużym atutem. Po użyciu ręce są widocznie nawilżone i choć w składzie widnieje parafina, nie są tłuste. Dłonie się lekko błyszczą, ale po chwili efekt ten znika. Można powiedzieć, że dłonie są satynowe, miękkie i elastyczne.
Zapach jest cudny, przypomina mi masło Joanna z bawełną (recenzja). Zapach jest subtelny, lekki i nie drażniący.
Wydajność u każdego będzie inna. Ja stosuje krem zawsze rano i wieczorem i czasami kilka razy w ciągu dnia.

Cena: 3,60 zł / 100 ml

Dostępne są jeszcze inne wersje:

źródło

Miałyście? Ja na pewno kupię jeszcze którąś wersje.


19 sierpnia 2014

Nowości kosmetyczne | Makeup Revolution * Maybelline * Rimmel

W ostatnim miesiącu zaszalałam z ilością zakupów. Jak mogłyście zauważyć tu i tu większość to były kosmetyki pielęgnacyjne. W dzisiejszym poście pokaże Wam co zamówiłam ze sklepu internetowego, tym razem są to kosmetyki do makijażu. Ze względu na totalną reorganizację toaletki zauważyłam czego mi w kosmetykach kolorowych brakuje.
Planuje post o mojej toaletce :) Chcecie?


Wybrałam jedną z paletek, które pojawiają się od jakiegoś czasu w blogsferze - Iconic 1. Po testach zobaczymy czy na tej jednej się skończy :)

Bronzer Medium Matte - całkowicie matowy bez drobinek i pomarańczowych tonów.
Maybelline my blush - rozświetlacz o numerze 601, brakowało mi takiego produktu.

Focus & Fix eye primer - baza pod cienie matująca, mam nadzieję, że sprawdzi się na moich tłustych powiekach.
Lipstick matte shade - matowe pomadki w odcieniach Nude i Divine, ostatnio kupuje tylko matowe pomadki :)




Einstein lip therapy - balsam do ust, ale ma dość dziwną konsystencje.
Gąbki do pudru - ostatnio były mi potrzebne i oczywiście nie miałam w zapasie.


Rimmel Scandaleyes cienie w kremie - w sumie są to zakupy mamy, ma dwa brązy ponieważ mi on jakoś nie pasuje. Brąz to 006 Rich Russet, a srebrny to 011 Mercury Silver.


Nie mogłam się oprzeć pigmentom, bo w mojej kolekcji takiej kategorii nie ma wcale.
Od lewej:
- Indirect
- Etiquette
- Allure
- Cautious
- Virtuous - skradł moje serce :)

Tak o to prezentuje się moje zamówienie. Które z tych rzeczy chciałybyście zobaczyć jako pierwsze? Chcecie swatche ?