30 grudnia 2014

Zgrany duet na zimę czyli piernik w roli głównej

Czas na recenzje do której zbierałam się jeszcze przed świętami, ale jakoś nie było czasu, aby ją napisać. W okresie jesienno-zimowym zawsze do pielęgnacji ciała wybieram treściwe masła, które porządnie nawilżą skórę i do tego mają sezonowy zapach. Mówiąc tutaj o sezonowym zapachu mam na myśli ten, który kojarzy się ze świętami jak np. piernik, orzechy, pomarańcze.
Stałam się posiadaczką duetu, który pachnie obłędnie, ale o tym poczytacie dalej.

Piernikowy zestaw z Farmony składa się z: masła do ciała i żelu pod prysznic. Grafika odzwierciedla wnętrze produktów, aczkolwiek jest prosta i miła dla oka.

             






















Żel ma jak to przystało na piernik brązowy kolor i średnio gęstą konsystencje. Dobrze się pieni i myje, a przy tym zabójczo pachnie domowymi, dopiero co upieczonymi piernikami. Na pewno nie jest to zapach pierników ze sklepu takich jak na zdjęciu. Połączenie cynamonu, goździków i innych korzennych przypraw sprawia, że kąpiel z tym żelem staje się błogą przyjemnością.
Na początku podejrzewałam, że zapach może być męczący i drażniący, ale się pomyliłam.
Nie podrażnia, ani nie wysusza skóry, aczkolwiek jak dla mnie użycie balsamu jest obowiązkowe.

Masło do ciała ma ciekawy kakaowy kolorek, ale uprzedzam wątpliwości - nie, nie brudzi ubrań, ani pościeli. Także nie zauważyłam, żadnej właściwości brązującej jak to w przypadku takich maseł ma miejsce.
Masło stosuje tylko na wieczór i związane to jest z jego zapachem. Po aplikacji masła na skórę, człowiek pachnie przez 2-3 godziny jak dopiero co wyjęty piernik z piekarnika. Dlatego postanowiłam oszczędzić siebie oraz domowników i stosować tylko na wieczór.
Jeżeli chodzi o samo działanie, to na mojej skórze spisuje się dość dobrze.
Skóra jest wypielęgnowana, nawilżona i gładka, a przy stosowaniu rano i wieczorem ten efekt był by bardziej widoczny :)

Oba produkty polubiłam ze względu na bardzo zimowy zapach, a Wam jak się podoba?

29 grudnia 2014

Poniedziałek z Yankee Candle: Christmas memories

Niestety już po świętach, człowiek tak długo czeka na ten czas, a gdy już jest to szybko mija. Po świątecznej przerwie wracam do blogowej rzeczywistości i pokazuje Wam wosk, który opisuje zapachem wspomnienia świąt - christmas memories.

Wyczuwalne aromaty: piernik, cynamon, prażone orzechy laskowe.

Na początku podeszłam do niego bardzo sceptycznie. Ponieważ wśród 8 wosków świątecznych, które zamówiłam ten najbardziej był wyczuwalny. Dodatkowo zapach ten był duszący i drażniący. 
Przełamałam się po pewnym czasie i postanowiła go odpalić.

I co poczułam? Cynamon, cynamon i jeszcze raz cynamon. W tym wosku po prostu nie ma nic innego niż cynamon, a jeżeli jest to woń cynamonu go po prostu zabija.
Przy dłuższym paleniu może być drażniący.

Czy wywołuje u mnie wspomnienia minionych świąt? 
Po trochu tak, aczkolwiek u mnie dominował zapach pomarańczy i pierników :)

Do kupienia tutaj

Lubicie zapach czystego cynamonu? Ja na pewno nie skusiłabym się na cały słoik :)

24 grudnia 2014

Wesołych Świąt! + migawki z dekoracji.

Chciałabym Wam - czytelnikom i firmom, życzyć zdrowych, spokojnych i Wesołych Świąt.
Aby wszystkie troski odeszły na bok, a zastąpiło je szczęście, radość i uśmiech. 
Mam nadzieje, że wszystkie dni w nadchodzącym 2015 roku, będą tak dobre i szczęśliwe jak dzisiejszy wieczór wigilijny.


22 grudnia 2014

Poniedziałek z Yankee Candle: Christmas Eve

Już w środę wigilia, a ja przez padający deszcz za oknem wcale nie czuje świąt. Ubrałam wczoraj choinkę, a dzisiaj udekorowałam cały dom. Wszystko dopełniał palący się w kominku wosk - christmas eve. Ale czy pachnie on rzeczywiście świętami?


Wyczuwalne zapachy: słodkie śliwki, owoce kandyzowane.

Na zimno, bez zrywania folii jest dość duszący, ciężki i muszę powiedzieć, że po prostu śmierdzi. Troszkę byłam sceptycznie do niego nastawiona, jeżeli chodzi o palenie. Jednak po rozpuszczeniu się wosku w kominku całkowicie o nim zmieniłam zdanie.
Wyraźnie wyczuwalne są śliwki i jak dla mnie jest to właśnie kompot ze śliwek. Dodatkowo czuć słodycz owoców kandyzowanych używanych u mnie do kutii wigilijnej. Aromat jest dość ciężki, dlatego ja palę go w małych ilościach i przy otwartych pomieszczeniach.
Myślę, że będzie towarzyszył podczas przygotowań do wigilii :)

Możecie go kupić tutaj.
Jak Wam się podoba?

19 grudnia 2014

Błyszczyk My secret dress up your lips w kolorze 202

Dzisiaj post z serii tych, które na moim blogu można spotkać najrzadziej. Chodzi mi tu głównie o błyszczyki do ust, aczkolwiek mam w planach nadrobienie zaległości i pokazanie Wam moich kolorowych pomadek.
Przejdźmy teraz do sedna sprawy, a mianowicie do błyszczyka My secret dress up your lips 202. Z tego co pamiętam była to limitowana edycja tejże firmy, ale do tej pory można znaleźć je w koszykach wyprzedażowych.

Błyszczyk posiada miękki aplikator, którym dość dobrze się manewruje. Na początku muszę zaznaczyć, że podczas nakładania błyszczyka tworzą się nieestetyczne smugi, które trzeba po prostu wygładzić ruchem ust (mam nadzieje, że wiecie o co mi chodzi).

Mój kolor czyli 202 to delikatny róż z domieszką maliny i w sam raz nadaje się na co dzień. Błyszczyk jest dość dobrze kryjący i sprawia, że usta są zadbane, błyszczące i o lekkim zabarwieniu. Nasycenie koloru można stopniować zależnie od ilości naniesionego błyszczyku.

Co mnie w nim urzekło?
A to, że się nie klei jak większość błyszczyków, które posiadam. Po paru minutach po aplikacji usta stają się niemalże satynowe w dotyku, a nie przypominają klejącego lepu na muchy ( u mnie zazwyczaj na włosy).
Niestety znika on po jakimkolwiek jedzeniu i piciu, jednak zostawia usta miękkie i zadbane. Bez czynności jakim jest jedzenie wytrzymuje nawet 1,5-2 godziny.
Potrafi wchodzić w załamania ust, ale nie jest to jakoś bardzo widoczne :)



Jeżeli jeszcze je spotkam, a na wyprzedaży ich cena to ok. 6 zł kupię inne wersje kolorystyczne :)

18 grudnia 2014

Czwartek na paznokciach: Avon colour trend "rose golden" - top coat

Dzisiaj nie będzie Wam przedstawiany zwykły lakier, ale top coat z mnóstwem świecidełek. Od jakiegoś czasu u mnie w makijażu i na paznokciach króluje właśnie miedź. Dobrze komponuje się z brązami i na ogół ciemnymi kolorami. Tym razem w duecie z bordowym lakierem - Bell 311 (klik).

Lakier Avon colour trend to przeźroczysta baza z dużą ilością zatopionych w niej drobinek, mniejszych i większych w kolorze miedzi. Według producenta to różowe złoto, ale jak dla mnie bardziej wpada w pomarańcz niż róż. Na dwóch ostatnich zdjęciach nałożone są 2 warstwy i widać, że paznokcie stają się bardziej błyszczące niż na pozostałych.
Top coat szybko wysycha i ściera się po ok. 2-3 dniach, szczególnie na końcówkach.

Dobrze wygląda na ciemnych kolorach i może urozmaicić manicure :)
Jak się podoba?

17 grudnia 2014

Yves rocher ciąg dalszy: odżywka i maska seria odbudowująca.

Stwierdziłam, że należy kontynuować serię dotyczącą produktów pielęgnacyjnych do włosów z Yves Rocher. Duet, który pokaże Wam dzisiaj używałam razem z szamponem wygładzającym (recenzja z wczoraj). Leżał on troszkę w zapasach, ponieważ musiałam wykończyć te co miałam pootwierane i w sumie nie mogłam się doczekać jak ta seria się u mnie spisze.

Odżywka:
Odżywka odbudowująca z olejkiem z jojoba. Do włosów bardzo suchych lub kręconych.
Twoje włosy są bardzo suche i/lub kręcone?
Zapewnij im właściwą pielęgnacje dzięki właściwościom odżywczym i odbudowującym olejków jojoba i z migdała.
Efekt: Twoje włosy będą zdrowe, bardziej odporne, gładkie, miękkie i błyszczące.
Stosowanie: po każdym myciu włosów, obficie spłukać.

Maska:
Maska odbudowująca z olejkiem jojoba i masłem karite.
Do włosów bardzo suchych i kręconych.
Stosowanie: po umyciu włosów, rozprowadzić na całej długości włosów, pozostawić na 5 minut. Obficie spłukać.

Odżywka: miękka tuba, stojąca na zamknięciu. Przy ukończeniu kosmetyku można bez problemu rozciąć opakowanie. Pod światło dobrze widać ile produktu zostało, także nie zaskoczeniem będzie gdy się skończy.
Maska: typowy w maksach do włosów pojemnik, zabezpieczony sreberkiem. Jednak przy takiej konsystencji zdecydowanie wolałabym tubkę z dużym otworem bo czasami może być problem.
Tak jak wczoraj napisałam naklejka z tłumaczeniem polskim schodzi po 2-3 użyciach.

Odżywka: konsystencja jest średnio gęsta, aczkolwiek jakoś się trzyma i nie ma problemu ze spływaniem z włosów. Zapach podchodzi pod orzechy makadamia i jest dość ciężki. Na szczęście nie zostaje na włosach.
Maska: jak dla mnie przypomina lekki krem do ciała. Potrafiło niestety tak być, że zanim nałożyłam maskę z dłoni na włosy, pół wylądowało w brodziku, co zmniejszało jej wydajność. Zapach taki sam jak w odżywce i tu też nie zostawał na włosach.
W przypadku obu produktów nie było problemu z ich spłukaniem.

Odżywka: mam co do niej dość mieszane uczucia. Czasami bywało tak, że włosy po jej użyciu były miękkie, sypkie i nawilżone. A innego razu były totalnie suche, puszące się i bez połysku. Nie wiem dlaczego tak się działo, ponieważ nic w tym czasie nie zmieniałam. Możliwe, że odżywka działa jak jej się zechcę.
Maska: za to ona dobitnie pokazała, że z moimi włosami współpracować nie chce. Kiedy bym jej nie nałożyła to po wyschnięciu włosy były suche, matowe, puszące się i w ogóle każdy żył swoim życiem i co gorsza w inną stronę. Jako, że nie lubię wyrzucać kosmetyków, to przy każdym użyciu stosowałam do niej serum z olejkiem arganowym z Bioelixire. Wtedy włosy przynajmniej jakoś wyglądały i układały się. Cieszę się, że tą maskę już skończyłam !

W obu przypadkach nie zauważyłam odbudowania włosów.

Odżywka i maska były bardzo wydajne, stosowałam je około miesiąca co w tym przypadku było dla mnie męczarnią.
Odżywka: 14,90 zł / 150 ml
Maska: 29,90 zł / 150 ml

U mnie oba produkty się nie sprawdziły, a może u  Was tak?

16 grudnia 2014

Yves Rocher: szampon wygładzający z ziarnami Gombo

Dzisiaj kolejny produkt spod skrzydeł marki Yves Rocher w którym pokładałam duże nadzieje. Szampon, który najlepiej się sprawdził do tej pory na moim włosach to Timotei 2w1 z kokosem. Jednak chętnie sięgam po nowe produkty w celu sprawdzenia jakości i efektu :)

Butla 300 ml szamponu o dość ładnej szacie graficznej. Denerwujący jest czasami nowy zatrzask, ponieważ mokrymi dłońmi nie zawsze idzie to dobrze. Niestety po kilku użyciach naklejka z polskim tłumaczeniem znika bez śladu (jak w każdym ich produkcie).

Konsystencja jest rzadka, aczkolwiek nie przecieka przez palce i nie spływa z włosów. Wytwarza podczas kontaktu z wodą dużo piany. Posiada świetny kwiatowy zapach i w momencie suszenia włosów żałuje, że nie utrzymuje się dłużej :(

Szampon stosuje co 2 dzień z takiego względu, że mam grube włosy i wolno one się przetłuszczają.

Szampon jak to szampon, ma dobrze myć. Producent zaznacza, że jeżeli mamy włosy, które się nie układają i puszą to ten szampon jest idealny dla nas. Dodatkową jego cechą jest wygładzenie włosów i powiem szczerze, że spodziewałam się tafli pięknie wygładzonych włosów, które nie sterczą na wszystkie strony. A co jeżeli rzeczywistość jest inna i po zastosowaniu szamponu włosy puszą się o wiele gorzej niż przed jego stosowaniem? Tak właśnie było u mnie.
Pierwszy problem pojawiał się podczas rozczesywania, kołtun na kołtunie, a słowa jakie przy tym leciały powinny być cenzurowane. 
Drugim problemem było to, że jak włosy wyschły to strasznie się puszyły i źle układały. Nie mam tutaj żadnej mowy o jakimkolwiek wygładzeniu. Czasami miałam wrażenie, że szampon po prostu wysuszał włosy. Jeżeli chodzi o przetłuszczanie się to nie zauważyłam jakiś większych różnić niż do tej pory, ale ratowałam się odżywkami w sprayu.

300 ml szamponu u mnie starczyło na ok. 2-3 tygodnie więc u mnie jest to standard. 

300 ml takiego szamponu kosztuje 14,90 zł i tak naprawdę za taką cenę kupię szampon Timotei 750 ml z pompką. 

Używałyście? Wiem, że któraś z Was pisała, że go lubi :)

15 grudnia 2014

Poniedziałek z Yankee Candle: Red apple wreath

Dzisiaj kolejny poniedziałek ze świątecznymi woskami od Yankee Candle. Na tapecie idzie zapach, który najbardziej spodobał mi się ze wszystkich po otwarciu koperty z przesyłką - red apple wreath.


Wyczuwalne aromaty: czerwone jabłka, orzechy, cynamon oraz syrop klonowy

Podczas wąchania go na zimno podbił moje serce słodkimi jabłkami z nutką cynamonu, które wtedy można było wyczuć najbardziej. Po roztopieniu wosku w kominku można było powiedzieć, że to idealne odwzorowanie domowej szarlotki z cynamonem i orzechami. Na równi głównymi aromatami są słodkie i soczyste jabłka oraz nadający nieco ciężkości cynamon.
Jest to typowo spożywczy zapach, który pobudza kubki smakowe. Nadaje się nie tylko na okres świąteczny, ale i na zimowe wieczory z książką i herbatą gdy za oknem pada śnieg.
Aromat wosku nie jest duszący, ale należy pamiętać, aby palić go w otwartych pomieszczeniach :)

Możecie kupić tutaj

Lubicie jadalne zapachy?

Ostatnio ukazała się taka oto liczba na blogu:

 Dziękuje wszystkim za każde wejście i poświęcenie czasu na czytanie :*