26 lutego 2015

Poniedziałek w czwartek czyli Yankee Candle: Soft blanket

Wracam do Was po prawie tygodniowej przerwie, ale poszukiwanie idealnej sali weselnej potrafi zmęczyć :) Salę znaleźliśmy praktycznie idealną i teraz będzie już z górki :) W tym także więcej czasu na pisanie bloga, czego mi trochę brakowało. Dzisiaj dość nietypowo bo seria Yankee Candle w czwartek i na tapecie bardzo przyjemny wosk: Soft Blanket.


Wyczuwalne aromaty: cytrusy, wanilia oraz bursztyn.

Na zimno jest dość słabo wyczuwalny, podobny do Fluffy Towels, ze względu na taki czysty zapach. Po rozpaleniu go w kominku to dopiero jest cudowny aromat. Lekko słodki, ale nie mdlący, dodatkowo jest on bardzo ciepły i dosłownie otula człowieka swym aromatem.
Po jakimś czasie od palenia przypomina delikatne perfumy. Dość długo utrzymuje się w pomieszczeniu i jest bardzo wyczuwalny, ale nie duszący.

Dołączył do grona moich ulubieńców :)
Możecie go kupić tutaj.

Miałyście ten wosk? Jak się podoba?
A ja zaraz jadę na spotkanie z potencjalną orkiestrą na wesele :) Przygotowania pełną parą :D


17 lutego 2015

Mała przerwa - zaręczyny!

Dzisiaj będzie mały przerywnik, jeżeli chodzi o recenzje kosmetyczne. Chciałabym się poniekąd pochwalić, ponieważ od 3 dni jestem narzeczoną swojego narzeczonego :)
Ten rok przynosi dużo zmian, a tu dopiero luty!

Zaręczyliśmy się 14 lutego po ponad 7 latach związku i była to dla mnie ogromna niespodzianka :) Teraz przyszedł czas na planowanie wesela, ale wszystko powoli :)

Jak ochłonę to wrócę z recenzjami kosmetyków :)

16 lutego 2015

Poniedziałek z Yankee Candle: Fluffy towels

Dzisiaj z racji woskowego poniedziałku, przedstawię Wam wosk, który bardzo polubiłam. A jest nim fluffy towels.


Wyczuwalne zapachy: świeże pranie z nutą cytryny, jabłka oraz lawendy.

Wosk na zimno pachnie niczym proszek do prania, ale po rozpalenia zmienia się. Jak dla mnie zapach jaki roztacza to zapach prania wiszącego na świeżym wiosennym powietrzu. Czysty, świeży i orzeźwiający to cechy jakie można mu przypisać :) Nie wyczuwam tu poszczególnych aromatów cytryny, jabłka i lawendy.
Nie powoduje bólu głowy :)

Możecie kupić tutaj
Ja go bardzo lubię :)

13 lutego 2015

Kąpiel Agafii - kamczacki scrub do ciała

Witajcie ponownie po krótkiej przerwie, spowodowanej brakiem czasu na cokolwiek w tym tygodniu :) Piszę już do Was z nowego miejsca i od przyszłego tygodnia wracam na normalny tryb pisania.
Dzisiaj także wyjeżdżam na małe wczasy, więc z postami wrócę w poniedziałek :)


Peeling zamknięty jest w ciekawym opakowaniu. Saszetka z korkiem to świetny pomysł, aby nie używać pojemników, a saszetka była zamykana :) Taka opcja jest idealna na wyjazdy, gdzie najlepiej jest zabierać jak najmniejsze opakowania.
Peeling ma lekko zbitą konsystencje z czarnymi drobinami, szczerze mówiąc to wygląd tego peelingu przypomina mi kiwi lub lody miętowe z czekoladą. Zapach jest dość ciężki do określenia i specyficzny, ale nie drażniący.
Działanie tego peelingu oceniam jako dobre, ponieważ ściera naskórek w stopniu średnim. Skóra jest zaczerwieniona, zarówno metodą na mokro jak i na sucho. Nie jest do efekt jak przy peelingach cukrowych. Po spłukaniu nie pozostawia żadnej warstwy tylko miękką skórę.
Producent zapewnił, że peeling będzie miał działanie rozgrzewające, ja jednak nic takiego nie zauważyłam :)
Cena to ok. 7 zł, a jeżeli chodzi o wydajność, to pojemność 100 ml starcza na ok. 6-7 aplikacji na całe ciało.

Używałyście tych peelingów? Ja z tej serii używałam jeszcze normalnego w pojemniku odchudzającego i mogę z czystym sumieniem polecić :)

Zostawiam Was z recenzją, a ja lecę dalej się pakować :)

9 lutego 2015

Poniedziałek z Yankee Candle: Black cherry

Dzisiaj dla odmiany będzie bardziej letnio i ciepło, chociaż u mnie za oknem śnieg. Bo kto w lato nie lubi skubać czereśni z drzewa i ich podjadać :) Dlatego dzisiaj będzie o black cherry.


Wyczuwalne aromaty: czereśnia

Wiązałam z tym woskiem duże nadzieje, że będzie pięknie pachniał czereśniami/wiśniami. Muszę powiedzieć, że po odpaleniu troszkę się zawiodłam. Wosk jest z początku słabo wyczuwalny (przy otwartych pomieszczeniach). Dopiero po ok. 30 minutach palenia da się wyczuć aromat lekko słodkawy i przywodzi to na myśl gumę owocową. Być może, że w zamkniętych pomieszczeniach wosk będzie o wiele bardziej wyczuwalny, aczkolwiek dla mnie jest on dosyć przeciętny :)

Możecie kupić go tutaj. A może Wam przypadł do gustu?

6 lutego 2015

Top 5 - ulubieńcy stycznia

W styczniu miałam kilka takich produktów, które bezapelacyjnie podbiły moje serce. Od razu gdy zaczęłam ich używać, wiedziałam, że będą to moi ulubieńcy :) A o kim mowa? Zobaczcie poniżej.

Znalazły się w tym zestawieniu 2 kosmetyki z kategorii pielęgnacja i 3 z kategorii kolorówka.

Jeżeli chodzi o pielęgnacyjne kosmetyki, to jest to pomadka do ust i żel pod prysznic, które używałam najczęściej. Alterra kremowy żel pod prysznic z pomarańczą i wanilią był polecany na kanale YT przez nissiax83, a jako, że był w promocji to postanowiłam, że się na niego skuszę.
Świetnie myję, nie wysusza, a do tego ma piękny pomarańczowy zapach.

Pomadka Isana hydro była miłym zaskoczeniem, kupiłam ją za niecałe 3 zł i nie spodziewałam się rewelacyjnego produktu. Jednak okazało się, że to świetna pomadka nawilżająca, która pielęgnuje usta na dłuższy czas i nie pozostawia białych smug!

Podkład Revlon colorstay w odcieniu 150 Buff, wyparł dotąd używany przeze mnie podkład Pharmaceris. Dopiero przy nim widać, że Pharmaceris był bardziej pomarańczowy, a ten posiada więcej żółtych tonów. Stapia się z moją skórą, kolor jest idealny na zimę, a także długo matuję i nie ściera się zbyt szybko.

Makeup Revolution zestaw do konturowania Ultra Fair, składający się z bronzera, rozświetlacza i różu. Zestaw idealny na co dzień, bronzer nie robi plam i jest dość delikatny. Przypudrowany rozświetlacz daje lekką taflę połysku, a róż sprawia, że cera wygląda zdrowiej.

Manhattan soft matt lipcream w kolorze 95M czyli pomadka, która do codziennego makijażu jest idealna. Jako, że mi najlepiej jest w beżach na ustach, to ta pomadka daje efekt "nude". Utrzymuje się bez zarzutu kilka godzin i do tego ten matowy efekt!

Tak wyglądają, moim ulubieńcy ze stycznia :) A jakie kosmetyki stały się waszymi ulubieńcami? Napiszcie w komentarzach :)

5 lutego 2015

Projekt denko: styczeń 2015

Po krótkiej przerwie, spowodowanej małą przeprowadzką przychodzę dziś o dość późnej jak na mnie porze z denkiem. Trochę się nazbierało tych produktów i w użytek weszły nowe, których zużywanie idzie mi dość opornie :) Chyba mam jakiś pielęgnacyjny kryzys.

Najwięcej zdenkowanych produktów to żele pod prysznic, bo jest ich, aż 5. Dość dużo jak na jeden miesiąc, ale miałam sporo otwartych i się pokończyły w jednym miesiącu.
Piernikowy żel pod prysznic z Farmony* dość nieźle się spisał, a swoim zapachem umilał poświąteczny czas. Również zimowy żel z Isany* zachwycił mnie swoim zapachem, aczkolwiek szkoda, że to tylko limitowana edycja.
3 żele Yves Rocher* z czego tylko jeden wpisał się idealnie w mój gust zapachowy: zielona cytryna. Zapach Gardenii i zielonej herbaty jakoś nie wywarł na mnie wrażenie "wow!". Niestety dalej męczę się z lawendowym żelem.

Żel-krem z Nivea* jest moim stałym ulubieńcem od jakiegoś czasu, jednak teraz postanowiłam wypróbować coś nowego - żel Lirene o kremowej konsystencji.
Ziaja tonik zwężający pory* to następny ulubieniec i póki co nie mam zamiaru zmieniać toniku, bo ten wpasowuje się w moje potrzeby idealnie.
Krem pod oczy Flos-lek do skóry wrażliwej świetnie nawilżał oczy i niwelował uczucie ściągnięcia. Zastanawiam się czy nie kupić go ponownie, a może znacie dobry krem nawilżający pod oczy?

Exclusive nawilżający krem do rąk* spisał się dość dobrze, jako krem po myciu rąk. Swoje stałe miejsce miał w łazience i dobrze nawilżał skórę po jej umyciu.
Piernikowe masło do ciała* z początku zachwyciło mnie swoim aromatem, a i nawilżenie miało całkiem dobre. Jednak z czasem zapach stał się uciążliwy i zaczęłam się z nim męczyć.
Isana zimowe mydło do rąk tak samo spisało się świetnie jak żel pod prysznic. Dobrze myło dłonie i co ważne nie wysuszało.
Kąpiel Agafii kamczacki scrub do ciała w saszetce, rzekomo miał mieć działanie rozgrzewające, ale ja takiego nie zauważyłam :) Więcej o nim będzie niedługo w recenzji.

 Kolorówki też się trochę w denku znalazło, czyli puder matujący Sensique*. Dość dobry produkt, jednak ja teraz przeszłam na stronę pudrów sypkich :) Wibo growing lashes tusz do rzęs, mam już kolejne opakowanie i z pewnością kupię jeszcze.
Nivea pomadka Watermelon, dobrze nawilżała usta i koloryzowała na róż. Fajna pomadka na co dzień, jednak jej zapach (z pewnością nie arbuzowy) męczył i używałam jej na zmianę z innymi.
Hean baza pod cienie to wyrzutek, ponieważ zastygła na kamień i zaczęła brzydko pachnieć. Więc boje jej się nawet dotknąć :)

*- linki do recenzji

To by było wszystko. A jak z waszymi zużyciami w poprzednim miesiącu?

2 lutego 2015

Poniedziałek z Yankee Candle: Honey&spice

Myślałam, że dzisiaj woskowego poniedziałku nie będzie, ale na szczęście jest :) Miałam dzisiaj urwanie głowy i prawie cały dzień za domem, także cieszę się, że dałam radę napisać :)
Dzisiaj na tapetę idzie Honey&spice czyli zapach nie dla wszystkich.

.
Wyczuwalne aromaty: miód, czekolada, cynamon, wanilia, paczula.

Po powąchaniu go na zimno wiedziałam, że może być z niego duszący typ. Dlatego, też do kominka włożyłam mniejszą niż zwykle porcje wosku. Jednak mimo to, dał o sobie nieźle znać.
Ten zapach to typowe korzenne przyprawy: cynamon, goździki itp. Z pewnością nie jest wyczuwalny tu miód, czekolada ani wanilia. Aromat zdominował niestety cynamon.
Jak to u mnie bywa po kilku minutach od rozpalenia wosku zaczęła mnie boleć głowa i musiałam go zgasić. A był jeszcze przez kilka godzin w pomieszczeniu wyczuwalny.

Możecie kupić go tutaj.
Mi on do gustu kompletnie nie przypadł :) Lubicie mocne korzenne zapachy?