31 grudnia 2013

Sylwestrowy szał ciał czyli co zabrać na sylwestra jeżeli nie spędzamy go w domu.

Sylwester już dzisiaj, ja już po godzinie 8 wyszłam od fryzjera także fryzura gotowa :) Teraz tylko muszę czekać do godziny 16-17 aby się umalować i ubrać :)
Dzisiaj chciałam Wam pokazać co zabrać na sylwestra kiedy idziemy na bal lub do kogoś.

 Zabieram ze sobą kopertówkę w której tak naprawdę nie wiele można pomieścić. Dlatego też muszę zabrać same najpotrzebniejsze rzeczy w małych ilościach.

1. Chusteczki higieniczne - potrzebne w każdej sytuacji. Wytrzeć ręce, poprawić makijaż. Cała paczka chusteczek po prostu musi być! Zastanawiam się czy nie zabrać też chusteczek nawilżanych?

2. Lakier bezbarwny - jako, że to sylwester i jest zimno, na nogach będą gościć rajstopy. Wystarczy, że puści oczko a zabawa może być popsuta tym bardziej jak nie mamy zapasowych rajstop. Dlatego też gdy jakaś wredna Pani w szpilkach zahaczy nam o rajstopy (miałam taki przypadek) wystarczy tylko to miejsce pomalować lakierem bezbarwnym aby dalej nie zaczęło się rozchodzić. Ale lepiej zabrać też zapasowe rajstopy.

3. Puder matujący - przy mojej przetłuszczającej się cerze jest bardzo ważny. Po 2 godzinach od nałożenia makijażu zaczynam się świecić. Dlatego jak przypudruję cerę lepiej się czuje :) Bo inaczej mogłabym uchodzić za kulę dyskotekową :)

4. Igła i nitka - przyda się gdy (odpukać w nie malowane) puści szew w sukience i trzeba będzie szyć! Można też dodatkowo zabrać agrafkę.

5. Bibułki matujące - przydatne tak samo jak puder aby "odcedzić" twarz z niepotrzebnego tłuszczu. Po takich bibułkach puder lepiej przylega ponieważ nie ślizga się na tłuszczu.

6. Plastry - mam wrażliwe pięty i każde buty które mają twarde zapiętki potrafią mnie obcierać. Dlatego w razie zdarcia plastra ze skóry muszę mieć zapasowe.

7. Wsuwki - każda fryzura od fryzjera powinna być nie naruszalna. Jednak nie wiadomo co się może zdarzyć i warto te kilka wsuwek mieć aby podpiąć włosy.

8. Tabletki przeciwbólowe - nie wiadomo czy podczas głośnej muzyki nie rozboli nas głowa, w każdej sytuacji mam chociaż jedna tabletkę przeciwbólową aby nic mi nie zepsuło humoru.

Macie jakieś pomysły co mogę jeszcze zabrać? Miałyście tak, że czegoś na sylwestra / imprezę zapomniałyście a było bardzo potrzebne ?

Radosnego i szczęśliwego Nowego roku!
Szampańskiej zabawy do rana
Spełnienia marzeń i realizacji planów
aby ten nowy rok był lepszy od poprzedniego :*

30 grudnia 2013

Nie miły efekt po stosowaniu kremu.

Jakiś czas temu dostałam od BingoSpa w ramach współpracy krem złuszczający z kwasami. I dzisiaj będzie mini recenzja na jego temat ponieważ mi nie posłużył. Już piszę dlaczego..
Na opakowaniu piszę jedynie, że jest to krem złuszczający z kwasami AHA. Więcej można dowiedzieć się na temat jego działania na stronie producenta KLIK
Krem jest średnio gęsty, dobrze rozprowadza się na skórze i szybko wchłania. Pozostawia skórę miękką, zapobiega suchości. Zapach jest delikatny można powiedzieć, że kwiatowy.
Stosowałam go 2 tygodnie i niestety pogorszył on stan mojej skóry. Złuszczenia nie zauważyłam ponieważ jest to zbyt krótki czas aby efekty były widoczne. Jak wiecie leczyłam się z trądziku, mam skórę tłustą. Zauważyłam, że po stosowaniu leków moja skóra stała się "wrażliwa" na substancje tłuszczowe, ciężkie, blokujące odparowanie wody. A jej odpowiedzią były zawsze wypryski. Po zaczęciu stosowania tego kremu zauważyłam, że pojawiają się coraz to nowe niespodzianki ( a przez ten czas nic nie zmieniałam w pielęgnacji skóry). Ale pomyślałam, że to może chwilowe pogorszenie stanu skóry. Niestety po 2 tygodniach stosowania musiałam zrezygnować z kremu ponieważ wszystko się zaczęło pogarszać. I o dziwo po tygodniu nie stosowania kremu nic się nowego nie pojawiło, a te już powstałe musiałam zaleczyć skinorenem.
Nie byłam w stanie dłużej go testować, ponieważ nie chce przez taki krem znów się leczyć. W składzie zauważyłam takie 2 składniki jak: cetyl palmitate (emolient tłusty który zapobiega odparowaniu wody) i parafinę które są na początku składu, a które są tłuste. Dla skóry tłustej powinny być lekkie substancje nie zapychające porów.
Mi kompletnie nie pomógł, nie wiem jak u innych się sprawdził.
Jego cena to 22 zł.

29 grudnia 2013

Green Pharmacy - masło do ciała

Witajcie :* Teraz jeszcze tylko sylwester przed nami :) Kto idzie/robi domówkę ? A kto idzie na przysłowiowy bal? Ja wybieram się w tym roku na to drugie, po latach robienia imprez :)
Dzisiaj przedstawiam Wam masło do ciała które kupiłam w Rossmannie w cenie na do widzenia za 8,99 zł.
Aż żal było go nie wziąć :)
 Producent opisuje że maslo: przywraca miękkość, nawilżenie, elastyczność, skóra jest gładka, jędrna i miła w dotyku. Ekstrakt z rumianku pobudza procesy regeneracji i łagodzi. Ekstrakt z imbiru neutralizuje wolne rodniki, poprawia ukrwienie, działa bakteriobójczo, orzeźwia.
Opakowanie jest wygodne, zawiera folie zabezpieczającą. Miła dla oka grafika i brak zbędnych informacji.
Konsystencja jest bardzo zbita, przypomina naprawdę lekko rozmięknięte masło. Zapach przyjemny utrzymujący się przez dłuższy czas na skórze. Aczkolwiek w opakowaniu jest to zapach ciężki z przeważającą nutą imbiru.
Rozsmarowuje się bardzo dobrze jak przy takiej konsystencji. Myślałam, że będzie problem z wchłanianiem się w skórę jednak nic takiego nie wystąpiło.Skóra po użyciu jest miła w dotyku, gładka, miękka, nawilżona, a przede wszystkim pachnąca. I na szczęście zapach nie zmienia się na skórze ale przybiera lekkości. 
Efekt utrzymuje się cały dzień, wieczorem dobrze jest powtórzyć czynność i posmarować się jeszcze raz.
Masło jest średnio wydajne, przy stosowaniu 2 razy dziennie dość szybko znika :)
W składnie na 2 miejscu jest masło shea, ekstrakt z rumianku jest na 9 miejscu, a olejek z imbiru na 10/21.

Masło jest idealne na zimową porę roku, gdzie grzejniki grzeją a skóra staje się wysuszona :)

28 grudnia 2013

Post chwalipięty czyli co znalazłam pod choinką

Święta już minęły, a ja nie pokazałam Wam co dostałam pod choinkę. O dziwo żadnych kosmetyków :D
1. Książki:
"Makijaż sztuka przemiany" - Kevyn Aucoin
"Perfekcyjny makijaż" - Bobbi Brown
Na tą drugą książkę czaiłam się od dawna i miałam zamiar dopaść ją na targach. Ale cóż mikołaj był szybszy :)
2. "Igrzyska śmierci" - Suzanne Collins - książka która wywołała medialny zachwyt, słyszałam o niej dużo pozytywnych opinii ale jakoś nie było nam po drodze. Dzisiaj właśnie skończyłam ją czytać. Fabuła mnie strasznie wciągnęła i muszę kupić kolejne tomy!
3. Świetny stolik pod laptopa który pozwala na wygodniejsze pisanie do Was bez siedzenia przy biurku. Ma regulowaną wysokość i pod podkładką do myszki jest schowek na kable (szczególnie ten od aparatu który mi ciągle ginie).
4. Piżama w cudaczne wzory, co prawda jest cienka ale przyda się na wiosenne dni :)
5. Kolorystycznie podobny szlafrok na chłodniejsze wieczory.

Wszystkie prezenty są bardzo udane :) Wszyscy zadowoleni z gwiazdkowych prezentów jakie dostali ? :)

27 grudnia 2013

Olejek o zapachu zupy :)

Szybko święta zleciały, a tyle przygotowań! :)
Dzisiaj chciałam Wam przedstawić olejek do ciała który uwielbiam nie tylko za zapach ale i też za działanie.
PAT&RUB olejek do ciała
Szczerze mówiąc z olejków korzystam rzadko, nie czuję takiej potrzeby aby smarować się olejkami. Moja skóra też nie jest nadmiernie wysuszona, ale teraz widzę, że dużo traciła nie używając olejków.
Posiadam wersję relaksującą z trawą cytrynową i kokosem. Na początku podchodziłam do niego sceptycznie bo wydawałoby się, że będzie tłusty i wszystko od niego będzie się kleić. Nic podobnego.
W moim przypadku olejek stosowałam pod prysznicem. Najpierw myłam ciało żelem a następnie pod koniec mycia nakładała niewielką ilość olejku na ciało i spłukiwałam. Efekt był niesamowity.
Skład jak najbardziej pozytywny, dominuje tu olej ze słonecznika. Jak napisałam w tytule: o zapachu zupy. Dlaczego? Ponieważ u mnie w domu często gości na stole zupa tajska która opiera się na aromacie i smaku trawy cytrynowej, imbiru i mleka kokosowego. I tak właśnie pachnie olejek, co prawda czystego kokosa wcale w nim nie wyczuwam. Zapach po łazience szybko się roznosi i jest wyczuwalny na skórze po umyciu.
Ale najważniejsze są właściwości: skóra po myciu takim olejkiem nie wymaga dalszej pielęgnacji w postaci kremów, balsamów itp. Widać wyraźne natłuszczenie skóry, zmiękczenie, gładkość i mi nic więcej nie trzeba! W dotyku jest lekko śliska, ma minimalną ochronną warstwę, ale nie brudzi ubrań i szybko się wchłania. Olejek nazwałabym suchym ponieważ nie ma mega tłustej i lepkiej konsystencji.

Cena regularna to 69 zł, jeżeli byłby tańczy to skusiłabym się na wersję rozgrzewającą.
Dostępność : strona Pat&Rub lub Sephora

Jakie olejki do ciała stosujecie?

24 grudnia 2013

Świąteczny mani

Wczoraj o to wyczarowałam mało skomplikowany mani tak aby wczuć się i na paznokciach w atmosferę świąt :)
 Użyte lakiery:
- czerwony Bell ladycode nr 18  ( 2 warstwy )
- czarny safari nr 52
- złoty wibo nr się starł :)
- Biały butterfly bez numeru.

Jak się podoba czapka mikołaja :D



 Jak co roku tak i teraz chcę Wam złożyć życzenia


Wszystkim moim czytelnikom, osobom po "fachu"
czyli tym którzy tak samo tworzą blogsferę, a także mojej przyjaciółce
Agnieszce która mieszka w Szkocji, a czyta bloga :)

Życzę spokojnych, ciepłych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia,
aby ten czas spędzony w rodzinnej atmosferze był magiczny,
niezapomniany i niech będzie taki przez cały rok!
Aby śniegu trochę popadało i choinki przysypało.
Góry prezentów i spełnienia najskrytszych marzeń ;*


 
A ja wracam do Was po świętach :*


22 grudnia 2013

Zimowa pielęgnacja rąk.

Wczoraj 21 grudnia nastał pierwszy dzień zimy, a tak naprawdę czuję się jakby był pierwszy dzień wiosny - słońce świeci, temperatura dodatnia tylko czasami chłodem wieje. I aż się nie można przyzwyczaić, że za 2 dni wigilia.
W zimę szczególnie jeżeli są minusowe temperatury łatwo może dojść do odmrożeń rąk a także ich przesuszenia. Po za tym, że warto zakładać rękawiczki przy wyjściu na dwór to także powinno się nawilżać skórę dłoni. Jeżeli chodzi o twarz nie należy używać kremów nawilżających ponieważ przy mrozie zatrzymywana jest woda w skórze i dochodzi do rozszerzenia naczyń krwionośnych - należy stosować natłuszczające. Co do rąk tu nie jest powiedziane, że nawilżać podczas zimy nie można.
Ze swojego doświadczenia wiem, że jeśli nie zastosuje kremu do rąk przed wyjściem na mróz momentalnie mi zsinieją, przy stosowaniu kremu skóra wygląda znacznie lepiej.

Dlatego też przedstawiam Wam mojego jak dotąd jedynego faworyta w kategorii krem do rąk na zimę.
 Garnier Intensywna pielęgnacja do bardzo suchej skóry - krem regenerujący. Co prawda na początku miał on stać na biurku przy komputerze ale szybko zmieniłam jego przeznaczenie na krem zimowy.
Co oferuje nam producent? A to, że krem ma w sobie alantoinę która działa regenerująco, poprawia gojenie się ran. a także glicerynę która nawilża skórę i tworzy warstwę ochronną.
Oczywiście ponarzekam trochę na opakowanie bo wolałabym aby było zamykane na klik a nie zakręcane ale w tym przypadku jest to malutki minusik.
Za pierwszym razem gdy go otworzyłam kolor przypomniał mi z dzieciństwa pastę do zębów o smaku gumy balonowej :) I teraz takie pasty są. Niewielka ilość kremu wystarczy by wysmarować dobrze dłonie dlatego też jest wydajny. Konsystencja jest lekka ale zarazem treściwa. Zapach delikatny ale wyczuwalny - mi się bardzo podoba.
Przy rozsmarowywaniu kremu na rękach należy pamiętać o przestrzeniach między palcowych, gdyż tam często dochodzi do łuszczenia się naskórka z powodu suchości. !

Krem szybko się wchłania i nie zostawia tłustej warstwy na skórze. Jedyne co można wyczuć to tępą powłokę którą tworzy ale w żadnych wypadku ona nie przeszkadza. Po wchłonięciu dłonie są gładkie, nawilżone i bardzo zmiękczone! Rzadko który krem daje efekt takiego zmiękczenia skóry. Po myciu rąk mydłem wyraźnie widać, że nie jest to chwilowy efekt kremu ale, że działa on o wiele dłużej.
Przy częstym stosowaniu zauważyłam, że koloryt skóry się poprawił, zniknęły zaczerwienienia i sine miejsca od zimna. Efekt gładkiej i miękkiej skóry jest jak na krem do rąk długo utrzymany. Przed wyjściem na dwór gdzie temperatura oscyluje wokół zera stosując krem, ręce są w o niebo lepszej kondycji i nie mają sinego, prawie przeźroczystego kolorytu. 
Co do składu: gliceryna na drugim miejscu zaraz po wodzie, na piątym masło shea, na ósmym alantoina. Będę go namiętnie używać przez całą zimę a może i dłużej!

Miałyście krem z serii czerwonej? Jak czerwone mleczko do ciała działa tak samo to jak chcę!

19 grudnia 2013

Słodki migdał !

Witajcie ;*
Znów zaniedbałam bloga, niestety ale nawał ostatnich prac mnie przytłoczył. Od dzisiaj zaczęłam wolne dlatego też mam więcej czasu w tym także dla bloga :) Dzisiaj przychodzę do Was z mega słodkim żelem pod prysznic od BingoSpa.
Z opakowania niewiele się dowiemy. Jest dość minimalistyczne, zawiera nazwę kosmetyku, jego zapach, skład oraz stronę producenta. Czyli po więcej wchodzimy na stronę KLIK i tam mamy cały opis na temat działania glinki białej i słodkich migdałów które są zawarte w kosmetyku. Dodatkowo na tej stronie można zakupić żel w zawrotnej obecnie cenie 3,90 zł.
Żel jest dość gęsty, wytwarza dużo piany dzięki temu wydajność jest wysoka. Żel skóry nie podrażnił, nie wywołał uczulenia ani nie wysuszył. Aczkolwiek też nie nawilżał. Swoje zadanie spełniał - po prostu mył.
Zapach jest słodki, czuć lekko migdały ale niestety jest zbyt mdlący na codzienne używanie. Podobnie mam z żelami o zapachu kokosa, są tak słodkie że żadną przyjemnością jest mycie się nimi.
Przejdźmy może do składu. Owe słodkie migdały którym zawdzięczamy taki zapach znajdują się na miejscu  8/14, a glinka biała zaraz po migdałach na miejscu 9. A przed nimi znajdują się: woda, SLS, Lauramidopropyl betaine (wł. oczysczające), cocamide dea (usuwa zanieczyszczenia ze skóry i włosów), sodium chloride  (chlorek sodu - wpływa na konsystencje), propylene glycol (wł. konserwujące), Styrene/Acrylates Copolymer (zapobiega przed rozwarstwianiem się kosmetyku).

Żel nie ma w sobie "tego czegoś" co by spowodowało, że miałabym się nim zachwycać. Ot taki zwyklaczek dla osób nie wymagających wiele od żelu pod prysznic.

Jak u Was przygotowania do Świąt? U mnie wszystko na pełnych obrotach działa :)

3 grudnia 2013

Mini photo mix

Hej ;*
Staram się nadrobić zaległości w moim blogowaniu :) Dzisiaj wrzucam na bloga pierwszy (!) photo mix z listopada :) Ja lubię je na innych blogach a Wy?
1. Tak zazwyczaj wygląda mój wieczorny relaks - laptop (czyt. wasze blogi), gorąca czekolada, zapalone świeczki i coś do smarowania rąk w tym przypadku balsam Pat&rub. Idealne rozwiązanie na zimowe wieczory.
2. Tak wygląda mój pies jak pisze coś na laptopie, zagląda mi przez ekran a czasami potrafi zamknąć laptopa kładąc łapki na obudowie :) Czy ona się czasem nie zachowuje jak kot? ;>
3. Tak wygląda okolica o godzinie o. 6.20 kiedy wychodzę z psem na dwór. Nie dość, że ciemno to i zimno.
4. Mój pierwszy piaskowy lakier i w dodatku matowy. Nie podbił mojego serca może spróbuje z brokatowym piaskiem?
5. Mięśnie kończyny górnej i dolnej prześladują mnie od przeszło tygodnia i coś czuje, że to trwać będzie jeszcze tydzień. Stąd takie zaniedbania na blogu.
6. Znalazłam prawdopodobnie swój ideał w pielęgnacji rąk zimą. Co prawda nie takie było jego przeznaczenie, a tylko użytkowanie w czasie pisania na komputerze ale kwalifikacje muszę mu zmienić :) Niedługo zapewne recenzja.
7. Kupiłam w końcu kalendarz na przyszły rok. Mały, zgrabny, kolorowy :)
8. Ostatnio książki pochłaniam z coraz większą szybkością. Aktualnie mam przestój ze względu na naukę ale niedługo znowu zacznę czytać cały dzień. Dodatkowo mój ręcznie pomalowany paznokieć :)
9. W biedronce były przepiśniki i ja jeden dostałam :) Jest uroczy i może w końcu natchnie mnie do gotowania bo jak narazie kiepsko to idzie :) Podobał mi się jeszcze z tekstem "gotuje jak masterszef"

A to szczegółowe ukazanie przepiśnika: Polecacie jakieś dobre blogi kulinarne ? :)
Na 4 zdjęciu jest przepis na murzynka z mikrofali. Wszystkie składniki wymieszać, wstawić najlepiej w kubku do zupek tym większym na kilka minut, aż będzie upieczony (sprawdzać). U mnie jest to 5 minut :)

Robić photo mix co miesiąc?


28 listopada 2013

Kolejne książki - czyli co kupiłam na znaku.

Cześć! ;*
Ostatnio coraz mniej mnie na blogu, a to z powodu kompletnego braku czasu. Dlatego też dzisiaj nie będzie recenzji a post mało ambitny. Czyli pochwalę się co ostatnio kupiłam - w kategorii książki.
Dla osób zarejestrowanych na portalu Lubimy czytać była specjalna promocja. Jeżeli dodało się do koszyka książki o wartości ponad 200 zł naliczany był rabat w wysokości 100 zł. I grzech było nie skorzystać :) Więc moja półka zapełniła się o 16 nowych tytułów.
Zacznę może od książek na które już dłuższy czas polowałam:
1. Stulecie chirurgów - Jugen Thorwald - czaiłam się na nią już dłuższy czas. Autor opisuje w niej początki chirurgii i to jak w tamtych czasach nie patrzono na higienę rąk, a narzędziem do operacji był nóż rzeźnicki. Niektórzy określają tą książkę horrorem który był kiedyś prawdą :) klik
2. Złote żniwa - Jan Tomasz Gross - wzięłam z ciekawości, bo gdy była jej premiera w mediach okrzyknięto ją książką "antypolską" podobnie jak film "Pokłosie"który praktycznie nie był reklamowany. klik

3. Zimowe Sny - Richard Paul Evans klik
4. Szczęście w cichą noc - Anna Ficner - Ogonowska klik
Oba tytuły zakupiłam na zimowe wieczory które są właśnie na tą porę roku. A to lubię najbardziej! Bo przecież nie będę czytać w lecie książek o zimie i świętach :)

5. Pomóc Jani - Michael Schofield klik
6. Zrozumieć bez słów - Nancy Rossiter- klik
7. Wiśniowy Klub książki - Ashton Lee klik

8. Słodki zapach brzoskwiń - Gaynor Arnold  klik
9. Słodsze niż czekolada - Shelia Roberts  klik
10. Słodki świat Julii - Sarah Allen  klik

11. Dom na plaży  klik
12. Jeżynowa zima  klik
13. Kameliowy ogród  klik
Wszystkie te książki są autorki Sarah Jio

14. Marzenia kate - Patti Callahan Henry  klik
15. Siedem kroków do szczęścia - Claire Cook  klik
16. Droga do domu - Karen McQuestion   klik

Zestaw 3 książek w wersji pocket kosztuje teraz 19,90 :) A są różne kombinacje tytułów :)

Jakie ostatnio książki czytałyście godne polecenia? Ja na jakiś czas mam już zapewnione książki do czytania :)


14 listopada 2013

Cukrowa słodycz Pat&rub

Witajcie ;*
Zaczynam pisać znowu regularne posty bo ostatnio coś się a raczej bloga zaniedbuje. Dzisiaj tą wieczorową porą chciałam Wam pokazać piling do ust firmy Pat&Rub i podjąć decyzje czy taki produkt kosmetyczny jest aż tak niezbędny do funkcjonowania.
 Na opakowaniu producent opisuje że produkt jest w 100% naturalny, nowoczesny i przyjemny. Delikatnie złuszcza, nawilża, wygładza.
Kosmetyk ten został laureatem InStyle Best Beauty Buys w 2012 roku oraz najlepszym dla urody w 2012 roku.
Piling choć dla mnie ta nazwa jest zbyt spolszczona, ale to nic. Więc tak widać duże kryształki cukru który wg. producenta pochodzi z brzozy i ma działanie przeciw próchnicze. Patrząc na skład mogę powiedzieć, że jest jak najbardziej naturalny. Podam go w szczegółach:
Xylitol - cukier brzozowy
Glycine Soja (Soybean) Seed Oil - olej z nasion soi
Citrus Aurantium Dulcis (Orange ) peel wax - masło pomarańczowe
Tocopherol (mixed) - witamina E
Beta - Sitosterol - fitosterole pochodzenia roślinnego
Squalene - skwalen w postaci olejku
Bixa Orellana Seed Oil - olej annatto
Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil - olejek z grejpfruta
Citrus Grandis (Orange) Peel Oil - olejek z pomarańczy
Limonene - kompozycja zapachowa
Linalool - imituje zapach konwalii, środek zapachowy
Citral- imituje zapach cytryn, środek zapachowy

W okresie gdy panuje zimno lub upał moje usta są narażone na wysychanie i pękanie do takiego stopnia, że gdy nałożę kolorową pomadkę widocznie odznaczają się suche skórki. Nie wygląda to ładnie dlatego też muszę dbać o odpowiednie nawilżenie ust. A w tym także pomocny jest ten "piling".
Przed użyciem peelingu najpierw zwilżam wodą usta tak aby ich nie podrażnić mocnym pocieraniem. Następnie na palec nakładam odrobinę pilingu i masuje usta przez ok. 30 sekund. Następnie spłukuje usta wodą. Piling jest całkowicie jadalny, w smaku jak cukier z dodatkiem doku pomarańczowego, aczkolwiek nie radzę spożywać go w nadmiernych ilościach bo może zemdlić :)
Opakowanie czasami sprawia mały problem, gdyż jest to słoiczek zakręcany i podczas używania kryształki cukru wpadają w gwint pod zakrętką i może być problem z jego zakręceniem. Ponadto wybieranie palcem piilngu jest kłopotliwe ponieważ przynajmniej mi często się osypuje poza opakowanie. Wydajność jest bardzo duża bo już odrobina wystarczy aby wykonać zabieg na ustach.
Efekt jest zadowalający dlatego, że usta po pilingu są mega gładkie, suche skórki zostały zlikwidowane. Jeżeli chodzi o nawilżenie to efekt jest krótkotrwały bo jeżeli po pilingu nie użyjemy masła lub balsamu do ust nawilżenie będzie prawie zerowe. A zapach jest obłędny, pomarańczowy do cytrusowego i dosłownie kwaskowy.
Cena dla mnie jest trochę przesadzona bo 49 zł za 25 ml pilingu to wg. mnie zbyt dużo. Szczerze powiedziawszy podobny efekt tylko bez doznań zapachowym uzyskam przy użyciu zwykłego cukru białego.

Miałyście? Kupiłybyście za taką cenę?

(blogger zmienia kolor zdjęć i pogarsza jakość ;/)

12 listopada 2013

Ciemna zieleń gości na pazurach

Witajcie ;*
Mam chwile czasu, żeby napisać co nie co :) A pomyślałam, że jeżeli jest aura typowo jesienno - zimowa (temperatura nie ubłagalnie spada) to zaprezentuje Wam lakier który nadaje się na tą porę roku. W okresie jesienno - zimowym zazwyczaj stawiam na ciemne kolory w lakierach a odrzucam te neonowe, pastelowe.
A o to Hean z numerkiem 408.


Odcień tego lakieru to można powiedzieć, że zgniła zieleń wpadająca lekko w morski. Na początku swojej trwałości ma duży połysk a z czasem staje się on mniejszy co nie jest już takie ładne. Kryje nie do końca przy 2 warstwach. Na zdjęciach można zauważyć, że mogą prześwitywać białe końcówki. Jego trwałość określiłabym jako podstawową przy takich lakierach czyli 2-3 dni. Jednak mam jedno ALE : mianowicie przy zmywaniu lakieru z płytki paznokcia, bardzo barwi ową płytkę szczególnie wolny brzeg (biała końcówka staje się sino-niebieska) nie mówiąc już o skórkach, wałach paznokci i w ogóle całych rękach. Pod tym względem jest trudny do zniesienia. Także jeżeli macie ten lakier lub chcecie się w niego zaopatrzyć polecam nałożyć wcześniej bazę lub odżywkę pod kolor i wtedy tak nie będziecie miały kłopoty przy zmywaniu :)

Muszę teraz nadrobić zaległości przy Waszych blogach :)

5 listopada 2013

Żel oczyszczający od Kolastyny.

Witajcie ;*
Dawno mnie tu nie było ale postaram się nadrobić zaległości zarówno na Waszych blogach jak i na moim :)
Dzisiaj przedstawiam Wam kosmetyk który mógłby dostać miano Sahary roku. A już Wam piszę dlaczego.
Żel jest w lekko przeźroczystym opakowaniu dzięki czemu widać ile go zostało, możecie zauważyć to na powyższym zdjęciu.
Konsystencja jest średnio gęsta bardziej w kierunku rzadkiej dlatego trzeba uważać aby zbyt dużo się go nie wylało.
Co do jego działania bo to o tym właśnie chciałam napisać. Żel zawsze stosuje wieczorem w celu zmycia resztek makijażu i umycia twarzy z zanieczyszczeń. Żel ten jest przeznaczony do cery tłustej bądź mieszanej. Po nałożeniu na mokrą skórę twarzy dobrze rozmasowuje żel i następnie spłukuje wodą. Wycieram do sucha ręcznikiem i jaki mam efekt? Skóra jest na maxa ściągnięta, wysuszona do granic możliwości. Szczególnie czuć ten efekt w okolicy oczu gdzie skóra jest cienka. Potrzebna jest natychmiastowa pomoc kremu do twarzy a w szczególności pod oczy.
Zbyt mocne wysuszenie skóry tłustej przyczynia się do jeszcze bardziej nadmiernego natłuszczania naskórka. Im bardziej wysuszamy skórę tym bardziej ona się przetłuszcza.
Nie polecam!

21 października 2013

Nowości książkowe w pażdzierniku.

Witajcie ;*
Kto już od jakiegoś czasu zagląda na bloga i czyta moje wpisy to wie, że następną pasją zaraz po kosmetykach są książki. Uwielbiam je odkąd nauczyłam się czytać :) Ostatnimi czasy powiększyłam zbiór książek od pozycje podane poniżej.
Pierwsze pochodzą z biblioteczki Biedronki.
1. Andrew Morton - Diana moja historia - książka która jest okrzyknięta najbliższą autobiografii księżnej Walii Diany Spencer. A to z tego powodu, że pisana była w ukryciu razem z Andrew Mortonem. Pierwsze kilkadziesiąt stron to jej własne słowa. Opowiada o swoim dzieciństwie, małżeństwie i systemie monarchii na której czele stoi Królowa Elżbieta II. Osoby z zewnątrz widziały tylko pozory, nikt nie wiedział co działo się za bramą pałacu. Książka czasami potrafi wzruszyć i pokazać w jak złej sytuacji była Diana która niestety zginęła w tragicznym wypadku samochodowym z Dodim w Paryżu.

2. Diana Walsh - Pusta kołyska - prawdziwa historia o porwaniu małej dziewczynki wprost ze szpitala. Przeplata ona uczucia matki której odebrano dziecko i porywaczki która popełniła przestępstwo.
3. Mari Jungsted - Niewypowiedziany - to powieść kryminalna w której głównym bohaterem jest Anders Knutas który prowadzi śledztwo na temat zabójstwa fotografa który nie stronił od alkoholu. Następnie matka zgłasza zaginięcie 14-letniej córki. Okazuje się, że te dwa fakty są ze sobą powiązane. Autorka trzyma cały czas w napięciu czytelnika i nagłe zwroty akcji sprawiają, że domysły o tym kto jest mordercą stają się nie jasne. Mam ochotę na inne tytuły Mari Jungsted bo książka mnie bardzo wciągneła.

Następne książki są zamówieniem z merlina.
4. Graham Masterton - upadłe anioły - Katie Maguire, młoda i atrakcyjna detektyw w Cork, boryka się z poważnymi problemami we własnym życiu rodzinnym. W przededniu podjęcia poważnej decyzji, czy zrezygnować z rozwijającej się kariery w irlandzkiej policji i przenieść się do San Francisco wraz ze swoim narzeczonym Johnem, który w dobie kryzysu musi sprzedać odziedziczoną rodzinną farmę sprawy się komplikują. W diecezji Cork i Ross, gdzie w społeczeństwie zapanowały antyklerykalne nastroje wywołane przypadkami molestowania nieletnich przez księży, dochodzi do serii porwań i zabójstw księży.

5. Elben Alexander - Dowód Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył niebo - Przez tydzień pozostawał w głębokiej śpiączce z minimalnymi szansami na wyleczenie. Jego mózg praktycznie przestał funkcjonować, a ciało nie reagowało na żadne bodźce. Kiedy jego świadomość utonęła w mroku, stało się coś, czego jako naukowiec nigdy nie mógł się spodziewać. Odkrył Niebo.


6. Olga Morawska - Góry na opak czyli rozmowy o czekaniu - Autorką jest żona Piotra Morawskiego Polskiego himalaisty który zginął w kwietniu 2009 r w Nepalu. Przedstawia ona rozmowy z rodzinami tych którzy zginęli zdobywając szczyty lub którzy dalej wybierają się w wyprawy. Książka zawiera w sobie liczne fotografie.
7. Olga i Piotr Morawscy - Od początku do końca - W tej książce opisane są relacje Piotra z jego wypraw poprzez dziennik i opowieści Olgi - żony Piotra. Książka została wydana po tragicznym wypadku w Nepalu.
8. Cuda Polski Góry - album opisujący ciekawe miejsca w górach razem z ich zdjęciami. Muszę poszerzyć swoją wiedzę na temat gór narazie tych w Polsce :)

Miałyście którąś z tych książek ? Co ciekawego polecacie do czytanie w jesienne wieczory?