28 lipca 2013

Błyszczący pomarańcz od wibo

Witajcie;*
Dzisiaj chcę Wam pokazać lakier od Wibo z serii Extreme Nails. Z reguły wolę nosić na paznokciach kremowe wykończenia lakierów. Tu mamy pomarańcz wpadający lekko w rudy ze złotymi drobinkami.
Co do trwałości to noszę go 2 dzień i nawet końcówki się nie starły. Jest to numer 5.

Jak się podoba? Ja wolę chyba jednak kremowe wykończenia, bez drobinek :)

25 lipca 2013

Pomarańczowe mydło Ziaja + Festiwal Piękna w Douglas

Przepraszam, że tak zaniedbuje bloga. Ale nagle okazało się, że za tydzień wyjeżdżam na parę dni w góry i już myślami jestem tam. Także planuje już co ze sobą zabrać. Post z kosmetykami w podróży pojawi się na pewno!

A teraz przejdę do rzeczy, a mianowicie Mydełko pod prysznic które zakupiłam na targach kosmetycznych. Polska firma kosmetyczna Ziaja ma bardzo fajny asortyment, a po za tym ceny produktów są niskie, a jakość często wysoka :)
Kiedyś nie patrzyłam na ich ofertę, ale coraz bardziej zaczynam twierdzić, że jeżeli coś jest tanie wcale nie musi być złe.
Opakowanie to ogromna butla 500 ml, którą kupujemy naprawdę za grosze, bo 7,90 zł. Więc jest to naprawdę opłacalna inwestycja :)
Zapach jest cudny, nie ma w nich chemii. A pachnie jak soczyste landrynki pomarańczowe. Uwielbiam wszystko co ma zapach pomarańczy - jest to mój priorytetowy zapach w wyborze kosmetyku. Niestety ale nie utrzymuje się on długo na skórze, a szkoda.

Konsystencja jest średnio gęsta. A ilość wytwarzanej przez nią piany jest dość duża. I w dodatku piana jest koloru pomarańczowego. Same zobaczcie:
Uczta dla zmysłów :) Mydło nie wysuszyło mojej skóry, ale jak wiecie nie nawilżyło. Po prostu myje i spełnia oczekiwania konsumentów. Butla starczy dla całej rodziny i jej wydajność jest bardzo dobra. Ja używam go na przemian z innym żelem od ponad 2 miesięcy i mam dalej pół butelki. Myślę, że niedługo będę dalej poznawać asortyment Ziai :)

Polecam!

Chciałam Wam jeszcze przekazać, że w perfumeriach Douglas obecnie jest Festiwal Piękna. Trwa on od 16 lipca do 12 sierpnia. W tym terminie kupując kosmetyki można otrzymać próbki, miniatury, rabaty i upominki.
Przepraszam, że takie wielkie zdjęcia ale inaczej nie szło by nic przeczytać :)

Można też skorzystać z porad konsultantów na temat makijażu, pielęgnacji czy odpowiedniego zapachu.
Jeżeli któraś z Was posiada kartę Douglas z płatnych usług dostanie rabat -50%.
Ja  chętnie bym się zaopatrzyła w lakier Douglas absolute i żel marki Grace Cole (miałam żel który bosko pachniał).
Skorzystacie?

19 lipca 2013

Pharmaceris chroni przed słońcem.

Witajcie;*
Ostatnio nawet wspominałam, że leczyłam trądzik tetracykliną - jest to lek fotouczulający. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy jak ważne jest stosowanie filtrów ochronnych przeciw promieniowaniu słonecznemu. Sytuacja sprawiła, że musiałam zacząć je stosować. Po zaczęciu kuracji lekiem moja skóra stała się bardzo wrażliwa na słońce. Wystarczy że przeszłam ze swojego domu do dziadków przez podwórko a okolice nosa (skrzydła motyla) stawały się iście czerwone i czułam niesamowite gorąco w twarz. A byłam na dworze dosłownie 1 minutę. Wybrałam więc najwyższy faktor 50+ do cer bardzo wrażliwych, a padło na firmę Pharmaceris - i nie żałuję wyboru.
Opakowanie przyjemne dla oka, mieści 50 ml produktu. Myślałam, że szybko mi się skończy ale używam od końca kwietnia i mam nadal pół opakowania! Zamknięcie na klik i odpowiedni otwór - opakowanie na +

 Wg. producenta wodoodporny, bezzapachowy, hypoalergiczny i można stosować od 7 miesiąca życia. Co do tego, że jest wodoodporny to się zgadzam, ponieważ byłam nad jeziorem i kontakt z wodą w żaden sposób nie sprawił, że moja twarz zaczęła się nagle opalać.
Bezzapachowy to nie do końca bo lekki zapach ma ale nie jest on wcale uciążliwy.
Hypoalergiczny - nie wiem jak u osób ze skórą wrażliwą ale u mnie nie sprawił żadnych kłopotów.
U dzieci nie stosowałam :)
Konsystencji można powiedzieć, że mamy 3 typy. Tak wiem dziwne ale zaraz powiem dlaczego. Krem po wyciśnięciu z tubki jest lekki, średnio gęsty. Po rozsmarowaniu na skórze ukazuje nam się lekko wodnista konsystencja. W czasie wchłaniania się kremu czuję jakbym nałożyła jakiś ciężki krem (być może dlatego, że mam cerę tłustą). Po wchłonięciu się kremu wszystko wraca do normy. Mnie nie zapycha.
Koniec opisu tych widocznych właściwości, a zacznę omawiać te których nie widać a działają cuda. W takich kosmetykach posiadamy 2 rodzaje filtrów : fizyczny i chemiczny. Zazwyczaj jest ich po kilka każdego rodzaju. W kremie ochronnym od Pharmaceris znalazłam 3 filtry ochronne.

Fizyczny: ( nie przepuszczają światła)
Titanum Dioxide - czyli dwutlenek tytanu

Chemiczne (absorbują czyli pochłaniają światło)
Octocrylene - oktrotrylen, chroni przed UVB
Butyl  Methoxydibenzoylmethane - zwany avobenzon, chroni przed UVA

Czyli prawdą jest, że produkt chroni zarówno przed promieniowaniem UVA i UVB

A jeżeli chodzi o działanie to sprawdza się znakomicie. Ja wybrałam 50+, chociaż dla większości osób wystarczy SPF30. Smarując się kremem rano (czyt. 10), mogłam bez problemu chodzić cały dzień na dworze w pełnym słońcu bez strachu, że dostane kolejnych przebarwień (moje mi wystarczą), czy też będę czerwona jak przysłowiowy "burak". Skóra nie była zaczerwieniona, ani też nie piekła. Czasami dla wzmocnienia efektu smarowałam się jeszcze w dzień, a wtedy moja skóra doznawała błogiego łagodzenia.
W czerwcu skończyłam kuracje lekami fotouczulającymi, ale nadal wklepuje krem rano ponieważ słońce powoduje szybsze starzenie!
Bez odpowiedniej ochrony przed słońcem możemy szybciej zauważyć powstawanie zmarszczek, wysuszenie skóry, przebarwienia czy też rozszerzające się naczynia krwionośne. Dlatego najlepiej zapobiegać niż leczyć ;) Wiem też, że niektórzy są zwolennikami naturalnych kosmetyków z filtrami a nie chemicznych.

Jakie jest Wasze zdanie o filtrach? Używacie?

16 lipca 2013

Kryjący podkład od bell - must have

Od przeszło pół roku borykałam się z trądzikiem, który znajdował się na mojej twarzy głównie w obrębie policzków. Całe szczęście, ale terapia lekami dała efekty i teraz pozostały mi niestety przebarwienia i blizny. Dlatego też kupując podkład musi on mieć właściwości kryjące, matujące nie koniecznie ponieważ i tak stosuje puder. Będąc pewnego razu w biedronce zauważyłam stoisko bell i właśnie ten podkład który kosztował grosze bo 5,99. Więc nawet gdyby się nie sprawdził nie byłoby mi szkoda go wyrzucać. Na szczęście stało się inaczej. Jest to moje drugie opakowanie.
Producent zapewnia, że podkład trwały, matowy makijaż przez wiele godzin. Mieszanina pigmentów pozwala na ukrycie przebarwień i niedoskonałości skóry nie robiąc przy tym efektu maski.
Opakowanie 30 g, zakręcane. Chociaż mogłoby być zamykane klapką. Ileż razy ten korek mi uciekł z rąk.
Ja posiadam odcień 01 Beige, najjaśniejszy z dostępnych. I faktycznie polecam go dla osób, które stosują podkłady w odcieniach porcelain. 
Kolor podkładu jest czystko beżowy, nie posiada w sobie tonów różowych lub pomarańczowych. Nie ciemnieje na twarzy. Dzięki takiemu odcieniowi zaczerwienienia są niwelowane, prawie niewidoczne. A co do przebarwień to owszem kryje w stopniu dla mnie zadowalającym. Wiadomo, że nie zamaskuje całkowicie moich przebarwień, bo stworzyłby efekt maski. Do tego można jeszcze użyć korektora. 

Podkład nie roluje się, niestety ale nie matuje bo zostawia poświatę błyszczącą na skórze. Zawsze i tak stosuje po podkładzie puder. Po kilku godzinach się ściera i potrzebna jest poprawka.
Może podkreślać suche skórki dlatego ważne jest aby przed nałożeniem podkładu zastosować krem nawilżający lub/i peeling.

A o to efekt podkładu na skórzę
Ja z chęcią bym go kupiła, ale w biedronce już go nie widziałam. A na stoiskach bell jest w nowszej wersji (ciekawe czy lepszej?). 

Możecie mi polecić jakieś podkłady kryjące które są sprawdzone i faktycznie dobrze kryją ? :)

12 lipca 2013

Czytamy w wakacje!

Nie wiem jak wy ale dla mnie wakacje jest to okres odpoczynku. I wykorzystuje go na maxa poprzez czytanie książek. Od małej dziewczynki pochłaniałam książki "tonami" zaczynając od bajek (jak każde dziecko), poprzez horrory (trochę za wcześnie bo w wieku 10 lat) i kończąc na różnych opowiadaniach, kryminałach i tym podobnych. Są rodzaje literatury jakich po prostu nie lubię i nigdy nie czytam - fantastyczne i historyczne. A o to co ostatnio wypożyczyłam w bibliotece i cieszą moje oczy:
Głównie są to kryminały (wątek policyjny i morderstwa), a także obyczajowe takie jak Nicholas Sparks w którego książki powoli zaczynam się zagłębiać :)

Od początku roku tworzę sumiennie listę książek które przeczytam w tym roku :) Coś na myśl inicjatywy 52 książek. Nie wiem co prawda czy ilość książek przeczytanych w tym roku będzie równa 52 lub więcej ale postaram się :)
Dlatego też pod koniec roku przedstawię Wam taką listę i opisze wnioski z regularnego czytania książek.

Dążycie do takich celów związanych z książkami?

Przy okazji pokażę Wam ostatnio zrobione przeze mnie 2 zakładki do książek. Nie są one artstycznie piękne ale wole swoje własnoręcznie zrobione niż kupione.
przód (lewa) i tył zakładki (prawa)
przód (lewa) i tył zakładki (prawa)
Czytacie dużo książek? Jak to jest u Was :)

8 lipca 2013

Flos-lek dwufazowy płyn do demakijażu oczu

Witajcie;*
Miałam napisać wczoraj o tym kosmetyku, ale wyszło nagle tak, że pojechałam ze znajomymi nad jezioro leniuchować i nie było kiedy :)
Ale przejdźmy do właściwej sprawy czyli płynu do demakijażu. Dostałam go od Anny z Kosmetykoholizmu
Jako, że mój codzienny makijaż to kreska na oku robiona eyelinerem (często wodoodpornym), to zwykły płyn micelarny często mi nie pomaga. Dlatego też wolę używać płynów dwufazowych gdyż czynność demakijażu jest szybsza i dokładniejsza.
Fazy nie wymieszane
fazy wymieszane
Płyn składa się z dwóch faz - wodnej i oleistej. Nie ma żadnego problemu z ich wymieszaniem, a także dość długo się utrzymuje stan wymieszany i nie trzeba powtarzać czynności kilka razy.


Opakowanie jest dość solidne, miłe dla oka. Pragnę zwrócić uwagę na świetne zamknięcie produktu. Przekręcając nakrętkę wysuwa się "dziubek" przez który wylewa się płyn. Jeżeli się zamknie płyn nie ma prawa się wylać.

Płynu używam tylko do demakijażu oczu, nigdy nie zmywam nim podkładu czy pudru! Może to spowodować szkody zwłaszcza na takiej cerze jak moja (tłusta trądzikowa). Na wacik nalewam wymieszany płyn w niewielkiej ilości i dokładnie zmywam makijaż z oka zaczynając od wewnętrznego kącika w zewnętrzny i z powrotem. Tak aby nie powodować powstawania i rozciągania zmarszczek.
Następnie wacikiem z płynem robię ruchy od góry powieki do końcówek rzęs, tak aby tusz całkowicie był zmyty.
Poniżej przedstawiam efekt demakijażu płynem
Jak widzicie płyn poradził sobie z eyelinerem, kredką i cieniem. Niestety ale przy jednym potarciu tusz całkowicie nie schodzi i należy przytrzymać wacik z płynem aby tusz się rozpuścił. Co do makijażu wodoodpornego to przy niektórych kosmetykach np. eyeliner w żelu tworzył lekki efekt pandy i po kilku przetarciach oczu wszystko ładnie schodzi.
Z tego co wiem to u niektórych płyn ten spowodował pieczenie oczu. U mnie żadnych skutków ubocznych nie było. No może jedynie wtedy gdy płynu na płatku kosmetycznym było zbyt dużo i dostał się do oka - wtedy czułam ciepło i lekkie pieczenie. Po chwili jednak przechodziło Nie uczulił, nie podrażnił, nie spowodował zaczerwienienia.
Mam jeszcze drugą butelkę i z chęcią ją wykorzystam :)

Miałyście? Wolicie dwufazówki czy inne preparaty do demakijażu?

6 lipca 2013

Arganowy niewypał także i u mnie

Wiem, że już pewnie naczytałyście się o serii z olejkiem arganowym od Joanny. Ale bądźcie tak miłe, że i ja dorzucę zdanie o tym czymś. Zestaw ten trafił do mnie za sprawą spotkania lubelskich blogerek ( bo sama pewnie nie skusiłabym się na choćby szampon.
Nie wiem dlaczego ale jeżeli jakaś firma stwierdzi, że taki właśnie olej arganowy jest cudowny, boski itp. to nagle większość firm nie chce być gorsza i wypuszcza na rynek produkty z tymże składnikiem. Nie zawsze to na dobre wychodzi.

Zacznę od szamponu do włosów
Opakowanie w miarę estetyczne, tak jak u pozostałych towarzyszy więc powtarzać się nie będę. Na odwrocie zamieszczona jest etykieta z obszernym opisem cudów jakie ma nam stworzyć każdy z nich ale o tym później. Sam szampon ma konsystencje przypominającą olej (także barwa jest żółta). Niestety ale słabo się pieni. Używając standardowo tyle szamponu ile używam do umycia włosów, tutaj czułam się jakbym myła włosy samą wodą. Po użyciu potrafią się plątać. Zapach ma lekko jakby miodowy, ale jest to dość chemiczny aromat. Gdy włosy wyschną nie ma żadnych rewelacji a nawet powiedziałabym, że jest gorzej bo włosy są suche (zalecany do włosów suchych!), matowe, a końcówki odstają w każdą stronę.

Odżywka
Od odżywki oczekuje, że włosy będą lepiej się rozczesywać po myciu, a także będą w nieco lepszej kondycji niż po samym szamponie. No i tutaj jest zdziwienie, bo po odżywce nie ma żadnych rewelacji w wyglądzie włosów. Jedynym plusem jest to, że łatwiej się rozczesują. Regeneracja zniszczonych partii? Na pewno to nie priorytet tej odżywki, a także jak się okazuje nie maski. Konsystencja jest koloru miodowego, w kierunku gęstej. Całe szczęście bo nie spływa z włosów. Nie ma problemów ze spłukaniem.

Maska
Maska do włosów jest jedyną rzeczą która jako tako działa na moich włosach. Po jej użyciu nie są już takie suche jak po duecie szampon+odżywka. Nabierają lekkiego połysku. Ale maska ma chyba inne zadanie? Niestety ale nie regeneruje, można jedynie powiedzieć, że trochę nawilża. I tutaj mamy zonk. Bo niestety ale maska (albo włosy) ma swój humor. Czasami włosy są takie jak opisałam powyżej czyli lśniące, a czasami suche jakbym w ogóle sam szampon użyła. Nie wiem od czego to zależy. Konsystencja jest gęsta, zbita i nie spływa z włosów (takie najbardziej lubię).

I tutaj mam pewną ciekawostkę (być może, że się czepiam)
Opis uzyskanych efektów jest taki sam. Nie zależnie od tego czy jest to maska, czy odżywka czy szampon. Więc ja się pytam? Po co mam kupować 3 różne produkty (a co za tym idzie wydawać pieniądze) skoro wg. producenta ten sam rezultat można uzyskać za pomocą jednego produktu.

5 lipca 2013

Eveline do ciała - czyli mój kolejny hit.

Witajcie ;*
Rok temu opisywałam Wam jak to balsam od Eveline wyrobił we mnie nawyk regularnego smarowania się balsamem/masłem/kremem. Tutaj jest jego recenzja. Tym razem balsam od Eveline znów mnie zachwycił ale o tym przeczytacie dalej. Już kiedyś używałam balsamu z tej serii tylko o innym działaniu :)
Opakowanie to butelka nie przeźroczysta z pompką. Niestety ale o tym, że produkt się kończy dowiadujemy się z zaskoczenia, tak jak ja ostatnio jak pompka zaczęła mi "pluć" balsamem. Co się okazało - na dnie opakowania jest jeszcze dużo balsamu którego nie wiadomo jak wydobyć. Do tego pompka jest dość dziwna, ponieważ nie wiadomo w którym miejscy przeskakuje na zamknięcie i myśląc, że jest zamknięta butelka nacisnęłam na pompkę i oczywiście balsam znalazł się na dywanie.
Konsystencja balsamu jest lekka, całe szczęście nie jest tłusta. Balsam średnio szybko się wchłania, bo ok. 2-3 minut trzeba poczekać ale i tak nie jest to zły wynik.
Zapach balsamu jest delikatny, prawdopodobnie jest to zapach lotosu (jakkolwiek on pachnie). Nie jest uciążliwy jak w przypadku np.masła szarlotkowego. Dla osób o wrażliwych nosach nie powinien sprawiać kłopotu. Niestety, ale nie utrzymuje się długo na ciele.
Producent zapewnia, że balsam powinien nam nie tylko nawilżyć skórę, ale także ją ujędrnić i wymodelować (?). Co do jednego mogę zapewnić - na pewno nawilża skórę bo jest to widoczne. Pozostawia skórę gładką, miękką oraz bez tendencji do łuszczenia się.
Co do ujędrnienia. Tak jak zobaczycie u góry producent zaleca wykonywanie pobudzającego masażu skóry przy nakładaniu kremu. Ja niestety nie robiłam tego ze względu na brak czasu. Ale podejrzewam, że jeżeli połączymy balsam z masażem polegającym na ugniataniu bądź rozcieraniu tkanek możemy uzyskać efekt ujędrnienia - nie jest to oczywiście pewne. Co do modelowania sylwetki nie wypowiadam się bo u mnie nic takiego nie zaobserwowałam.

Balsamu używałam 2 razy dziennie przez okres około 3 tygodni, więc jak dla mnie jest dość wydajny.
Butelka ta zawiera 350 ml, wiem, że dostępna jest także w wersji giga 500 ml.

Jego cena to ok. 13 zł/350 ml

Używałyście? Lubicie balsamy czy może masła?

4 lipca 2013

Biały jeleń - żel po prysznic dziewanna i rokitnik

Zapewne jak zapytacie swoich rodziców a nawet dziadków o mydło Biały Jeleń to z pewnością będą je znali. U mnie dziadek jak usłyszał nazwę "Biały Jeleń" to od razu skojarzył to z mydłem w kostce, którego co prawda ja teraz też używam :) Z tego co wyczytałam na stronie, firma istnieje od 1921 roku więc ma długą tradycję. Już od jakiegoś czasu myślałam o kupnie produktu z Białego Jelenia ale jakoś nie mogłam na nic trafić. Na spotkaniu lubelskich blogerek otrzymałam żel pod prysznic z czego się niezmiernie cieszę, bo na pewno nie będzie to ostatnia butelka.
 Opakowanie jak dla mnie cieszy oko. Jest estetyczne, stonowane kolorystycznie, bez zbędnych obietnic.
Zamykane na zatrzask dla którego oczywiście plus. Wraz z zużywaniem produktu odsłania się etykieta która zazwyczaj jest standardowo biała, tutaj opatrzona jest motywem liściastym co podwyższa wygląd opakowania :)
Konsystencja jest trochę jakby oleista, a tym bardziej, że ma żółty kolor -mówiąc oleista nie używam słowa "tłusta". Niewielka ilość wystarczy do umycia całego ciała, więc wydajność jest zadowalająca.
Zapach jak dla mnie jest cudowny, do takiego stopnia, że nie chciałam używać żadnego innego żelu tylko tego. A często stosuje 2 żele na przemian. Jest delikatny, trochę kwiatowy ale w oddali wyczuwa się słodką nutę miodu. W porównaniu do żeli np. OS które wytwarzają intensywny zapach, ten jest dla mnie jak zbawienie. Po prostu można się zrelaksować!
Żel nie wysusza skóry, dobrze się pieni i oczyszcza skórę. W działaniu jest naprawdę delikatny i chociaż nie mam wrażliwej skóry to poleciłabym go dla takich osób. A co z tego wynika - nie podrażnił mojej skóry ale też nie nawilżył (od tego mamy balsamy). Jestem kompletnie uzależniona od tego żelu i jeżeli znajdę gdzieś pozostałe wersje od razu biorę wszystkie!

Cen: 6,60/ 250 ml
A to pozostałe wersje:
źródło
 Miałyście?

1 lipca 2013

Denko - czerwiec

Witajcie ;*
Zapewne każdy się orientuje, że dziś mamy 1 lipca - czyli czas na denko z miesiąca czerwca. Nie będę się powtarzać, że ten czas leci jak szalony, bo ostatnio zbyt często to mówię.
Kosmetyków zdenkowanych nie jest zbyt dużo, ale też nie jest wcale ich mało. Zobaczcie sami:
A teraz przedstwię Wam po kolei co jak się sprawowało :

Twarz
1. Soraya Care&Control Tonik antybakteryjny - mój ulubieniec. Recenzja tutaj
2. Ziaja płyn micelarny do skóry wrażliwej ulga - bardzo dobry płyn do demakijażu, używam tylko do demakijażu podkładu. Recenzja niedługo
3. Bebeauty żel peelingujący do twarzy - wykończyłam go na pracowni kosmetycznej w szkole. Dość słabe ma działanie. Recenzja tutaj
4. Bell long lasting - kryjąco- matujący podkład do twarzy - jak narazie mój ulubiony :) Mam już drugie opakowanie. Niedługo recenzja
5. Novaclear żel punktowy - dość dobry żel, który zapobiega powstawaniu wyprysków i je zmniejsza. Recenzja tutaj

Ciało
6. Avon naturals żel pod prysznic malinowy - dość fajny żel, dobrze się pienił i nie pachniał chemicznymi malinami, tylko w miarę naturalnie.
7. Avon naturals balsam do ciała masło shea i morela - przjemny balsam, o dość rzadkiej konsystencji (idealny na lato) z ładnym delikatnym zapachem. Nawilżał dość średnio.
8. Isana pianka do golenia - fajny produkt za niską cenę, zapach brzoskwiniowy co umilało czynność golenia. Dobrze sobie radził z tym zadaniem.
9. Mariza spa - żel pod prysznic o zapachu jabłka z cynamonem - dosłownie zapomniałam o nim, a leżał od listopada i postanowiłam go wykończyć. Zapach cudny, iście świąteczny :) A pienił się dość dobrze.

Włosy
10. Joanna Argan oil szmpon- spodziewałam się, że może mnie rozczarować i tak się stało. Nie wydajny, słabo się pienił ale też jakoś rewelacyjnie włosów nie oczyszczał. Niedługo recenzja.
11. Balea odżywka do włosów mango i aloes - bardzo przeciętna odżywka, zachwycać się nią nie będę. Recenzja tutaj
12.Oriflame maska do włosów na lato - bardzo ładnie pachniała, włosy po niej były miękkie i lśniące. Podobno chroniła włosy przed słońcem, ale nie jestem w stanie tego określić.

Pozostałe
13. Isana zmywacz do paznokci - od jakiegoś czasu kupuje tylko te zmywacze bo są dobre i tanie
14. Oriflame precious moments red - woda pefumowana, która towarzyszyła mi codziennie już od dłuższego czasu, delikatny zapach idealnie pasował na co dzień, trochę gorzej było z trwałością.

Saszetki
15. Wellness&beauty sól do kąpieli - bardzo duszący i ciężki zapach. Tak naprawdę to trudno określić jak pachnie.
16. Bielenda próbka maski algowej porcelanowej - lubię maski algowe bo dają świetne efekty. Tą przedstawiałam tutaj
17. Perfecta peeling gruboziarnisty - daje dobre efekty, jednak nie polecam dla osób z trądzikiem i wrażliwą cerą,
18. Dr. Temt balsam organiczny do ciała - po jednym użyciu nie jestem w stanie określić działania, ale rewelacji ogólnie nie ma.

I to by było wszystko co zdołałam zużyć :)
A jak tam u was zużycia w zeszłym miesiącu?